Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom I.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

dróży do Paryża, o loży w operze, jak furore będzie ukazaniem się swem robić za granicą, a zasypiała znudzona wsią, nie wiele wiedząc czy mogłaby zapragnąć czegoś więcej lub inaczej.
Modliła się na przepyszniej książce minjaturowanej i oprawnej w kość słoniową, na klęczniku z palisandru i aksamitu, przed rzeźbami i obrazkami wytwornego smaku choć wartości tuzinkowej — ale do Pana Boga w wiejskim kościołku nie czuła żadnego nabożeństwa. — Wsi nie lubiła wcale, wieś jej się zdawała stworzoną na żywienie miasta.
Odbywała wprawdzie z obowiązku pielgrzymki po wioskach, do ochron i szkółek ojcowskich, ale nigdy nie dotykała biednych zasmolonych wieśniaków i pamiętała żeby zawsze mieć z sobą pod ręką ocet i perfumy na dwóch chustki węzełkach, a rolę opiekuńczego anioła znajdowała dosyć nudną i utrudzającą, stworzoną dla starych panien i matron podżyłych.
Syn i córka z nałogu upodobania w spokoju, szanowali rodziców i byli im posłusznemi, ale serce nigdy im do nich nie zabiło, a Emilji matka jej z swą literaturą, z poezją, z komedją entuzjazmu, wydawała się w sekrecie dosyć pocieszną niewiastą, tak jak Tymlowi ojciec pospolitym, nieco upartym i przesadnym. Niekiedy uśmiechem i spojrzeniem dyskretnem udzielali sobie swych postrzeżeń nad obojgiem.
Nie było obawy żeby kiedy o co poróżnić się mogli z sobą lub rodzicami, gdyż ani Emilja, ani Tymlo, nie pragnęli tak bardzo niczego żeby aż walkę o to staczać mieli, a postępowanie i znany sposób widzenia rodziców, zapewniał im zgodę w głównych życia zadaniach.


X.

Stan majątkowy Demborów był jak najświetniejszy w oczach świata, majątek się powiększał i rósł co roku, głowa domu bowiem był człowiekiem najwyższym