kona, zdał ją na wolę Opatrzności.
W istocie, pani Solska po mężu wziąwszy dosyć znaczny majątek w ruinie, nie potrafiła go podźwignąć, ledwie zdołała utrzymać, ale wychowała dzieci (z zaparciem się siebie, pod bokiem swoim, kosztem wielkim, o resztę się prawie nie troszcząc) na użytecznych społeczności członków, i potrafiła dla nich i dla siebie zyskać miłość tych co ich otaczali, anielską słodyczą charakteru i peświęceniem bez granic. Ani wychowanie córki i syna, ani to co czyniła w ogóle dla ludzi, nie było do zbytku obrachowanem i wyrozumowanem, nazbyt zawczasu osnułem, rządziła się więcej ogólnemi zasadami religijnemi i sercem, niżeli jakąś teorją. Modliła się serdecznie, prosiła Boga o natchnienie, posłuszna szła za niem, wierzyła w Opatrzność, czyniła tyle dobrego ile tylko mogła; a robienie majątku i zapewnienie dzieciom chleba uważała nie za pierwszy, ale za ostatni z celów i zadań żywota; nigdy też nie wpajając w dzieci tej myśli, by najgłówniejszym ich obowiązkiem było zbogacić się koniecznie.
— Lepiej jest, mówiła do brata, usposobić ich tak, żeby ubóstwo z uśmiechem znieśli i na wszystko byli przygotowani, niż przysposabiać im i przymnażać grosza, który zawsze stracić mogą winą własną i zrządzeniem losu. Przysposabiamy im tylko cierpienie, gdy majątek czynim niejako warunkiem niezbędnym do życia. Lepiej przywyknąć do chłodu, na który człowiek codziennie wystawionym być może, niż siedzieć w cieple, rachując na to, że się nigdy z izby nie wyjdzie.
Nie szafując i nie tracąc ani na zbytki, ani na nierozważne dary, pani Solska żyła oszczędnie dla siebie, ale wylana dla drugich. Dzieci jej nie wychowywały się wcale po pańsku, ale też zbytek pielęgnowania i nawał nauczek nie stłumił w nich ani rozwijania się charakteru, ani wykształcenia woli, ani naturalnego rozsądku. Nie czuły się wyższe nad nikogo, a gotowe były na wszystko, ubóstwo ich nie przerażało, praca nie straszyła, zbliżenie do ludzi budziło miłość i chęć wspomożenia. Słowem ludzi czynnych i żywych
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom I.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.