wykołysała poczciwa wdowa, swoje w nich przelewając serce i pojęcie obowiązków — a stłumić usiłując uczucie i tak z położenia naszego zwykle się do zbytku rozwijające — uczucie fałszywej wyższości, państwa, — wydzielające z ogółu i czyniące tych co niem tchną jakąś narością chorobliwą na ciele społecznem. Anna i Michał czuli się synami swojego kraju i braćmi wszystkich poczciwych, a nie wiele prawiąc o katolicyzmie, czynem świadczyli że pojęli jakie na nich obowiązki.
Po śmierci pana Solskiego, znaczne choć bardzo zadłużone objąwszy dobra, pani Solska zasięgnęła rady brata, który naturalnie nic jej innego nie mógł doradzić nad to, co sam dla siebie czynił. Chciał ażeby sprowadziła agronomów i techników z zagranicy, przedsięwzięła uregulowanie nowe majętności i dozwoliła im dźwignąć się z interesów radykalną reformą zarządu. Zrazu nic przeciwko temu nie miała pani Solska, owszem zdawało się jej to jedynym środkiem w jej położeniu, ale pojechawszy z bliska obejrzyć gospodarstwo brata, zmieniła zdanie zupełnie.
Nie chciała zbyt wielką ceną okupywać trochy grosza.
Naprzód widok tych dóbr pocyrklowanych i zmienionych w ogród warzywny, uderzył ją czemś nie naszem, jakąś smutną niewolniczą regularnością, nie zdając sobie sprawy zrazu z doznanego wrażenia, nie rozumiejąc czemu przelękła się tej zmiany, fizjognomję nawet kraju przetwarzającej na nową całkiem, obcą i suchą a zimną. — Wejrzawszy później głębiej, przekonała się, że wrażenie pierwsze nie omyliło ją wcale, bo i ludziom z tem nie tak było dobrze jak się zdawało. Nagła reforma zmuszająca do zmiany życia, dotykała ich boleśnie, nowy żywot zaspakajał wprawdzie ich potrzeby cielesne, ale ich ochładzał, uczył egoizmu, materjalizował, wystudzał i ogałacał z uczucia, odzierał z poezji.
Poznać nie było można w tych zniemczałych i sprotestanciałych chłopkach i szlachcie, wesołych kmieci i zamaszystych czynszowników naszych, a panów
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom I.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.