Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom I.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

Tymlo, zawsze mi dosyć zostanie na tutejsze gospodarstwo.
— Coś jednak trzebaby obmyślić dla tych dzieci, przerwała pani Demborowa niespokojnie — możemy je tu na jakiś czas sprowadzić?
— Zdaje się że będę musiał — rzekł gospodarz, nie mają się gdzie podziać. Zapewne, nie powiem żeby mi to było bardzo dogodnem, ale jakże tak zostawić panienkę dwudziestoletnią i chłopca młodszego od niej? potrzeba się zająć niemi, napiszę żeby tu przyjechali, zresztą, zobaczemy...
— Biedne sieroty! co za obraz! tych dwoje sierot! z cicha szepnęła pani Demborowa.
I na tem dnia tego skończyły się narady, bo godzina w której gospodarz zwykł był odchodzić do kancelarji ekonomicznej, wybiła. Tymlo miał siąść na anglika dla przejechania go, Emilja do fortepianu z panną Lully iść musiała, sama pani do naglącej korespondencji.
Wszystkie jej listy dnia tego zaczynały się od jednostajnych prawie wyrazów.
„Darujesz mi, że ciężkiem strapieniem po stracie ukochanej istoty dotknięta, mając na myśli sieroty w świętej przekazane mi puściznie, głowy nie mam i t. d. i t. d.“
I w tydzień cały świat literacki był uwiadomiony, że pani Demborowa straciła siostrę mężowską.


XVI.

Tegoż dnia odjeżdżający fornal powiózł na pocztę od Dembora list do Solskich następującej treści:
„Z prawdziwą boleścią dowiedzieliśmy się o stracie nienagrodzonej jakąśmy ponieśli, a która równie nas jak was dotyka. Nie umiem i nie chcę was pocieszać, ale pragnę podzielić żałość tak sprawiedliwą i przyjść wam w pomoc o ile siły starczą. Przybądźcie jak najprędzej do nas, naradzimy się co dla was uczy-