Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom II.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

ścić się mogła. Dziś dobroczyńcą ludzkości zowie się maszynista, a wielkim bohaterem ten co most zbudował, po którym przewożą towary i bydło. Nieznacznie tak skutkiem tego zaprzątnienia materjalizmem, zeszliśmy, schodzimy na przekupniów, na handlarzy, a ten co zarobił najwięcej, co się zbogacił najprędzej, komu się ani razu nie ośliznęła noga, zyskuje w dodatku wieńce nieśmiertelności i imię bohatera.
Ostatnim wyrazem wieku staje się praktyczność, co się udało, co praktyczne, to dobre, co jest (po Heglowsku) jest rozumnie i dobrze... Esempre bene. Fakta stają się konieczne, a byle jaka konieczność moralną, siłą świętą, zdobycz prawną. Iść drogą legalną a praktyczną, oto cel jedyny człowieka postępowego.
Ten błąd u innych przegniłych narodów, ani zadziwia ni smuci — jest w nich skutkiem chorobliwego ich stanu przygotowanego wiekami — ale szczepić sobie zarazę dobrowolnie, uporczywie, ochotnie, z zapałem, jak my dzisiaj czynimy — to przynajmniej nierozumna i niepostępowa. Krzyczeliśmy dawniej na naśladownictwo w literaturze — ale czemże ono było w stosunku do tego małpiarstwa na tak potężną skalę! Tamto mogło za sobą pociągnąć tyko zepsucie smaku, to upadek moralny niepodźwigniony, przetworzenie nas na istoty bez charakteru, bez znaczenia. Zyszcze kraj na gospodarstwie i przemyśle, ale my dla tej odrobiny zarobku wyrzeczem się siebie, i za lat sto nikt nas od żydów, od niemców i od całej rzeszy handlarskiej kosmopolitów nie pozna.
Możnaby myśleć że się za tym właśnie uganiamy celem — i pragniem jeno tego.


XXIX.

I znowu zbiliśmy się z drogi! — ani wiemy jak do powieści powrócić! Mieliśmy podobno zajrzeć do pustego Demborowa, a raczej poszukać po świecie rozpierzchnionych groźbą burzy członków rodziny — a