Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom II.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.
XXX.

Tymczasem Michał i Anna powróciwszy do Porzecza, rozpoczęli dawne życie pierwszym trybem, ale z nowym zapałem. Widok Demborowa przywiązał ich więcej jeszcze do cichego i miłego ustronia, w którem tak dobrze im było. Dla Michała tylko gospodarstwo Demborowskie było bodźcem do pracy. Nie przyjmując całkowicie zasad wuja, poczuł się jednak do pilnego obowiązku wejrzenia w stan majątkowy i usiłowań polepszenia bytu, jeśli nie sobie, to tym którzy go otaczali... Michał, choć duszą całkiem artysta, nie był z tych ludzi, którzy się do obowiązkowej pracy acz nie miłej, bez wstrętu zaprządz nie umieją — żywioł artystyczny był dlań wszędzie, wieś kochał, a cokolwiek czynił to z przejęciem i zapałem. Zdawało mu się też wbrew wszystkiemu co dziś przyjęto za pewnik, że pierwsze ukształcenie artysty jest na wsi, że samotność podnosi duszę, zapatrywanie się na naturę otwiera ją, żywot prosty i cichy oczyszcza i spotęgowuje człowieka, nie zachciewało mu się za granicę, ani tęsknił za innem pięknem nad to, którego pierwiastki miał w koło siebie. Zdawało mu się że zadaniem artysty nie jest zcudzoziemczenie i skosmopolityzowanie, ale użycie tych żywiołów jakiemi go Bóg otoczył, i wyciągnienie poezji z rodzinnych nasion własnej ziemi i życia.
Powróciwszy z Demborowa, Michał wejrzał zaraz pilniej w gospodarstwo i interesa Porzecza, które dotąd znał tylko powierzchownie, i oswajając się z niemi dostrzegł, że położenie ich było daleko trudniejsze i gorsze niżeli sobie wyobrażali, a zaradzić mu bez wielkich i stanowczych ofiar nie było podobna... Szereg maleńkich dłużków codzień wyrastał, zaległości różne pokazywały się co chwila, wielka majętność którą wzięli w spadku, była tylko złudzeniem.
Za życia matki i dzieciństwa sierot spłaciło się nieco ciężarów nagromadzonych nieopatrznością ojcowską, ale pod koniec pani Solska zaniedbała się trochę, nie