Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom II.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.
XXXIII.

Na rotmistrza spadło oznajmienie dzieciom ostateczne o rzeczywistem ich położeniu, wziął się do tego nie wiedziąc o rannem spotkaniu mecenasa, po swojemu, to jest serdecznie, rubasznie a dosyć niezgrabnie, ale dzieci które się tylko ukrywały przed sobą z wiadomością smutną, przyjęły ją nawzajem sobie patrzając w oczy i lękając nie o siebie, ale Michał o Annę tylko, Anna o brata. Uścisnęły się w milczeniu, a gdy rotmistrz oznajmił, że Porzecze im zostanie, uradowały się jak by im je kto darował, i podziękowały Bogu za to dobrodziejstwo. Tajemnie tego się tylko lękali żeby im kto rodzinnego kątka nie wydarł, ale i na tę ostatnią, największą ofiarę, serca ich były przygotowane modlitwą i ochotą poświęcenia.
Powoli jakoś Manusiewicz potrafił wyrobić chwilowe milczenie i zebrał się na wykazanie im stanu majątkowego, usiłując przekonać, że ofiar sobie czynić nie potrzebowali, i ani jedno ani drugie w tej chwili nie byli do nich obowiązani, a przyjmować ich wzajemnie się wzdrygając, w tej próżnej walce daremnieby czas tracili, gdy pilniej wspólnemu niebezpieczeństwu zaradzić należało. Zamilkli więc słuchając go i pocieszając się tylko, że dla starych przyjaciół chleba im obojgu wystarczy, że z nikim się rozstawać i nikomu nic ująć nie będą zmuszeni. — Na sprzedaż reszty majątku zgodzili się ochotnie, i ludzi tylko z którymi pożegnać się musieli, żal im było.

— Juściż w złe ręce ich nie oddamy, zawołał Michał, a choćby nam najdrożej za te wioski ofiarowano, nie sprzedamy takiemu coby ich mógł pokrzywdzić... będziemy patrzali komu ich powierzyć. Zresztą węzeł stary, familijny prawie jaki nas łączy z niemi, nie zerwie się spodziewam sprzedażą i dawni przyjaciele i pomocnicy nasi tak samo przyjdą do Porzecza, choć majątek nie nasz już będzie, jak przychodzili dawniej, kiedyśmy się ich panami nazywali.[1]

  1. Tak bywa, mieliśmy tego dowody. (P. A.)