sów używał i pochlebiał im, musiał się podobać tym, którym tak trafnie umiał dogadzać.
Na oko trudno w nim było poznać prawnika spekulanta, czy jak dawniej u nas zwano facjendarza, gdyż zręcznie dosyć udawał człowieka lepszego towarzystwa, zajętego tylko rozrywką i zabiciem czasu. Zawsze wyświeżony i najnowszą ubrany modą, z twarzy jeszcze pokaźny choć dobrze już nie pierwszej młodości, manjerę miał niezmiernie do zbytku może wyszukaną. Plama wciskał się między arystokrację natarczywie, nie zważając czasem jak go potraktowano i widocznie miał do niej pretensje. Jeździł karyklem lub karetką, trzymał konie wierzchowe, należał do kursów, narzucał się do zakładów, grał jak najdrożej i występował gdy było potrzeba, po pańsku, wcale grosza nie żałując.
Mnóstwo jednak mając przyjaciół wieczornych, obiadowych i balikowych, nikomu się do siebie tak zbliżyć nie dawał, by o nim i jego istotnem położeniu mógł coś powiedzieć dokładniej; poza obrębem życia jakie wiódł, o którem wszyscy wiedzieli, otaczała go jak najgłębsza tajemnica. Co miał, co myślał, dokąd szedł, jak, z tego się nie spowiadał nigdy, a do pokątnych swych robót brudnych takich używał figur, które się ryły jak krety potem gdzieś pod ziemię i nigdy nie wychodziły na wierzch.
Dembor dowiedziawszy się że interesa jego w tak niebezpieczne dostały się ręce, przestraszony niepomału następstwami, drugiego czy trzeciego dnia po przybyciu postanowił oko w oko spotkać się z nieprzyjacielem, rozmówić z nim stanowczo, i gdyby można zaproponować mu układy. Chciał choćby ofiarą znaczną pozbyć się niepokoju i raz tę sprawę ubić... Ale już trochę znając Plamę z odgłosu, nie życzył sobie iść przeciwko niemu i sam go szukać, aby mu nie dać poznać że z obawy skłonny jest do układów i uznaje kruche swe położenie — myślał go spotkać gdzieś w trzecim domu, i nieznacznie jakoś zaczepić, sądząc że spekulant rad będzie małym kosztem coś zarobić i
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom II.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.