Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom II.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

— A! rozumnie! wszakże to łatwiuteńko w lat dziesięć wyrobić było można... byle trochę rozumu i dobrej woli, a mniej nerwowych czułostek. To wam pewnie rotmistrz z Manusiewiczem poradzili.
Michał zamilkł, Dembor zamyślił się trochę.
— Gdybym był jeszcze zdatny do czego po tej chorobie, rzekł, wziąłbym was w kuratelę na lat kilkanaście i wam i sobie zrobiłbym jeszcze fortunę... Ten anglik Tymlo łatwoby mógł tego dokazać gdyby chciał, ale dla niego wszystko za małe... musi chyba od razu zostać ministrem rolnictwa i przemysłu... jeśli i to jeszcze nie wyda mu się zbyt drobnem... Doskonały interes, gdybyście nam dali Porzecze... ale na co to o tem mówić próżno? Manusiewicz poradził przedaż dla świętej spokojności... nie prawdaż? siedźcież spokojnie i nam dajcie pokój.


XXXVII.

Zbity z drogi, gdy najlepszą chęcią i sercem otwartem spieszył na ratunek, gotów do całkowitego poświęcenia, Michał, widząc się odepchniętym przez Dembora, więcej niż zimno przyjmowanym przez Tymla, któremu ten kuzyn parafianin wiele nie smakował, wrócił nazad do Porzecza z milczącym i nachmurzonym Manusiewiczem. Nie miał on wcale żalu do wuja, choć jego ofiarę tak pogardliwie odrzucono i z takim niesmakiem wyśmiano, bolało go tylko że na nic przydać się nie mógł. Nie zrażony tem, zaraz po powrocie pobiegł do ciotki jeszcze, chcąc jej donieść o zdrowiu męża i pocieszyć choćby kłamstwem pobożnem. Ale zastał ją na wsiadaniu do Warszawy, wybierającą się właśnie nie tyle do syna i męża, jak raczej dla poparcia swej sprawy o sumę posagową i urądzenia sobie nowego życia i pobytu w stolicy, gdzie oswobodzona, zamyślała zamieszkać całkiem się oddając literaturze.
Oznajmienie o polepszeniu zdrowia Dembora przy-