Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom II.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.
XLIV.

Gdy w Warszawie pani Demborowa dorabia się wieńców sławy i pracuje dla ogółu, pewna że sobie nieśmiertelność wypisze i wygada; Tymlo nic nie robiąc z dnia na dzień odkłada wzięcie się do pracy, zawsze za małem i za lichem sądząc co mu się nastręcza; Emilja za mąż wychodzi... i zostaje panią Plamową; — na wsi, w małym domku kolonji zwanej Zagaje, Jan Dembor gaśnie powoli w milczeniu i ubóstwie donaszając resztki życia.
Nic smutniejszego wystawić sobie nie można, nad położenie tego człowieka, któremu w nieszczęściu nikt nie pozostał, nic nie pocieszało, nawet ochota do jakiegokolwiek zajęcia opuściła zupełnie. Całe dnie siadywał na ławce przed domkiem lub na krześle w pokoju bez książki, bez myśli, bez roboty, unikając ludzi w jakiemś zdrętwieniu i osłupieniu, które przeszło w stan normalny.
Pokazanie się człowieka, przybycie gościa wypędzało go z domku i wyganiało w bliski lasek, w którym na pniu siadłszy, skubał palcami trawę, uśmiechając się sam do siebie... Stan jego blizkim był obłąkania, a choć na pozór przytomność go nie opuściła, sprężyny woli popękane, pojęcie świata fałszywe i dziwaczne, czyniły go do niczego niezdatnym i podobnym szalonemu. Całe dnie bawił się przypomnieniami przeszłości, którą targał szyderstwy, życie i świat okrywając nieubłaganym sarkazmem. — Upadły nie umiał czy nie chciał niczem się dźwignąć z ruiny, w duszy nie mając ku temu zasobów.
Brakło mu wiary i uczucia, a nigdy niedostatek tych żywiołów tak silnie się nie dał poznać jak dzisiaj; opuszczony od wszystkich, do Boga się nie zwrócił, ludźmi pogardził, sam do siebie nawet czuł wstręt i obrzydzenie. Od żony i dzieci rzadko go dochodziły wiadomości, listów nawet pani po większej części nie rozpieczętowywał, rzadko roztargnionem okiem przebiegł pismo Emilji, więcej się trochę zajmując donie-