poszczęścił się i wypłacił spokojem duszy i świętą rezygnacją.
Gdy tak wielkie na wsi zachodzą zmiany, w Warszawie państwo Plamowie otwierają dom i zadziwiają a draźnią wspaniałością swych balów i wieczorów. Tymlo wróciwszy z za granicy, pociągniony przez siostrę, począł bywać u nich, i choć nie szacował szwagra, pokrył milczeniem ten brak szacunku, znosząc go stoicznie. Panią Demborowę córka zrazu dosyć nadskakującym sposobem starała się zjednać sobie i przyciągnąć, tego wymagała widać początkowa mise en scéne, ale wkrótce rzeczy się zmieniły. Plamowie żyli coraz wyłączniej w arystokratycznym świecie, w którym literatka czuła się ubóstwem swem nie na miejscu i nie swoja. Mania jej coraz wzrastająca poczęła Emilji wydawać się śmieszną i zawadzać po trosze, usunęła się więc nieco od matki, i w końcu widywały się tylko zrzadka, na chłodno, zrywając poufalszy stosunek rodziny. Odwidzano się wzajemnie, wyrzucając sobie bilety, czasem zaproszono panią Demborowę, gdy nikogo nie było, aby nie trafiła na świetny bal lub wieczór arystokratyczny, przy którym nie dobrze jakoś ze swemi pończochami odbijała. Piękna pani starzejąc powoli, a nie chcąc się wyrzec pretensji do młodości, stawała się też coraz, prawdę rzekłszy, śmieszniejszą. Następnego lata Emilja z mężem wyjechała na parę miesięcy do Demborowa, a wybór towarzystwa zaproszony ze stolicy na dni kilka pojechał za nią, pod pozorem polowania i balu. Tymlo był także z niemi, ale ojca przypomniał sobie dopiero, gdy trzeba było odjeżdżać, i już na ten raz nie miał czasu jakoś go odwiedzić, zostawiwszy tylko list u Emilji do niego. Córka gdy zostali sami z mężem uczuła nareszcie potrzebę a raczej wymagania przyzwoitości by się z ojcem widzieć — nie śmiała jednak pojechać z mężem, obawiała się sama i wysłała naprzód dowiedzieć się czy ojciec jest w domu?
Na to pytanie Dembor stary uśmiechnął się boleśnie.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom II.djvu/69
Ta strona została uwierzytelniona.