Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom II.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.

— Powiedz pani, rzekł do wygalonowanego sługi, że jutro pójdę za sochą w pole i gości nie mam czasu przyjmować, a nawet tak wielkich państwa w tak lichym domku pewnie bym nie potrafił... niech się lepiej nie fatygują.
Powtórzono te wyrazy nie Emilji, ale samemu Plamie, który się zamyślił, ruszył ramionami i nic nie odpowiedział, a żonie oznajmił że ojca nie było w domu. Przeciągnęło się więc widzenie z panem Demborem, potem nagle jakoś nastąpił wyjazd, i Emilja jak Tymlo listem tylko pozdrowiła kochanego ojca, Plama nie odważył mu się nawijać na oczy, choć zaprawdę w usposobieniu umysłu z jakiem teraz na świat nawrócony poglądał, nicby mu się już nie stało.
Do Porzecza nie pojechali państwo Plamowie, choć się także zbierali, i była o tem mowa kilkakroć, ale Emilja ze zwykłym swoim rozsądkiem zawyrokowała, że nie ma żadnej potrzeby utrzymywać stosunków familijnych, żyjąc w sferach tak odmiennych, i nigdy się prawie nie spotykając.
— My dla nich, oni dla nas byliby ciężarem, dodała, przyjemności im nie zrobilibyśmy wcale, a dla nas byłoby to zbytecznie kłopotliwem.... zresztą potrzeba jechać do Warszawy.
I tak wrócili ze wsi, posunęli się za granicę do wód, których stan zdrowia pono Plamy wymagał... a dalej?... nie wiem, musieliście gdzieś spotkać się z niemi w Hamburgu, Baden-Baden, Salzbrun, Ems.... lub w Ostendzie.


XLVI.

I nic już o nich więcej. — Spojrzcie na wasz świat a dowiecie się reszty, cienie tych postaci otaczają was do koła, spytajcie ich o zakończenie; — ja tylko do was jeszcze, co krzewicie tak gorliwie przemysł i ubie-