Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

roty, krew uderzyła jej do głowy; końca już nie dosłyszała, rozumiała jedno tylko, że ona była obwiniona o złodziejstwo. Ten cios, zamiast ją przybić, oburzył i podniósł uczucie chłodnej pogardy; pomiarkowała, że gniew i protestacja pogorszyłyby położenie i objawiły słabość. Nie odpowiedziała zrazu nic. Przybyły, widząc, że zdaje się nie rozumieć, o co chodzi, powtórzył dosłownie, z czym przyszedł.
Skinęła mu ręką, wskazując pokoje oba i drżąc oddała klucze. A że uderzenie to nadto ją silnie wzruszyło, cofnęła się kilka kroków do krzesła, siadła, w rękach ukryła twarz i zapłakała cicho.
Ta rezygnacja chłodna, panująca nad sobą, tak dla urzędnika w okularach była rzeczą niezwyczajną, tak był nawykł do protestacji niewinności, do łez i gadatliwości, iż fenomen ten psychologiczny niezmiernie go zdumił i na próżno sobie łamał głowę, czy on oznaczać mógł niewinność, czy stanowić dowód przeciw obwinionej.
Postawiono straż przy drzwiach. Zwolna rozpoczęło się przetrząsanie rzeczy drobnostkowych i zabieranie papierów. Otwarto komódkę, kufry, szafkę, rozrzucono suknie, bieliznę, posuwając dokładność aż do śmieszności i nadużycia. W jednym pudełku znaleziono razem wszystkie pamiątki kosztowne, darowane przez wojewodzinę, których była liczba znaczna dosyć wysokiej wartości; te urzędnik przy obwinionej opieczętował. Zabrano także papiery wszystkie.
W ciągu tego przetrząsania Lenora siedziała przybita, czując, że wymierzony cios, choćby celu nie dopiął, miał na nią rzucić niezmazaną plamę. Mógłże się kto ująć za nią? Do godziny dziesiątej trwała umyślnie jakby przedłużona rewizja, o której cały już dom wiedział. Policja nie wpuszczała nikogo. Krążyły domysły najosobliwsze. Około dziesiątej wywołano