Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

o was. — Domawiał tych wyrazów, a sędzia już go oczyma wypędzał. Rewizja była skończona. Miano na miejscu rozpocząć indagację i protokół.
Odprowadziwszy doktora do drzwi, urzędnik miał pośpiesznie powrócić, gdy ten go w progu zatrzymał.
— Cóż po protokole będzie?
— Zdaje się, że obwiniona zostanie uwięziona — zimno rzekł okularowy — jeśli tu nie ma żadnych poszlak, to jeszcze niczego nie dowodzi, znaleziono je w Muranowie, więzienie jest nieuchronne.
Doktór pobladł, nie odpowiedział nic, spojrzał na biedną Lenorę, która już, nabrawszy męstwa, siedziała blada, spokojniejsza nieco, i wyszedł.
Nie będziemy, obyczajem nowych powieściopisarzy, dosłownie powtarzali całego badania ani spisywanych do protokołu zeznań obwinionej, które ostatecznie nie mogły doprowadzić do żadnego rezultatu, bo ani badający, ani badana nie mieli żadnej podstawy pewnej, na której by oskarżenie lub obrona oprzeć się były mogły.
Lenora słyszała wprawdzie o klejnotach familijnych, ale ich nie widziała nigdy i nie wiedziała, co się z nimi stało; nie domyślała się nawet, że owe pudełka, którymi bawiła się w dzieciństwie, znalezione pod szafą, mogły niegdyś owe drogie kanaki w sobie zamykać. Wojewodzina o nich nie wspominała nigdy. Te podarki, które u niej zabrano i opieczętowano, darowane jej były w różnych czasach na imieniny, w dzień nowego roku przez nieboszczkę. Do niektórych z nich przyłączone były jeszcze zachowane szczęśliwie karteczki, jako dowody pochodzenia i drogie pamiątki.
Głosem spokojnym, chłodno na wszystkie pytania bez namysłu dawała odpowiedzi. Tak samo przyznała, iż pochodzenie jej było wedle wszelkiego prawdopo-