Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

dobieństwa bardzo upokarzające, ale się go zapierać nie myślała. Czy Cygan Dżęga był jej ojcem, lub się tylko wpierał w ojcostwo dla uzyskania czegoś, Lenora nie była pewna. Tajemnicy wszakże z jego odwiedzin w Muranowie nie czyniła. Sędzia dziwił się jasności, dokładności objaśnień, spokojowi obwinionej; znajdował wszakże, iż jakkolwiek dowodów winy wyraźnych nie było, moralne podejrzenia istniały. A że życzenie hrabiów zawsze silniej ważyło na szali sprawiedliwości niż niewinność Cyganki, nie było powodu, aby jej nie wziąć do więzienia, pókiby inni świadkowie przesłuchani nie byli.
Gdy protokół został podpisany, sędzia z pewnym współczuciem objawił Lenorze, iż choćby chciał tej nieprzyjemności uniknąć, zmuszony jest aresztować ją i do więzienia odesłać, zapewniając z tą słodyczą, jemu podobnym istotom właściwą, iż więzienie nie jest tak straszne, jakby się zdawało, że ono nie hańbi itp.
Lenorze wszystko to zdało się snem jakimś bolesnym, słuchała i znów zrozumieć nie mogła. Przynaglona ubrała się machinalnie, osłupiała, chwiejąc się na nogach, bezprzytomna zbliżyła się ku drzwiom.
Tu stali policjanci, którzy jej towarzyszyć mieli, dalej tłum sług i mieszkańców pałacu wypełniał korytarz. Cisnęli się wszyscy, aby zobaczyć ową piękną złodziejkę. Podziwienie, ciekawość, oburzenie było niezmierne. Sto oczów zewsząd znalazła skierowanych na siebie, zrobiło jej się słabo, zdało się, że umrze i potrzebowała całej siły ducha, aby móc zejść po schodach. Z góry, z dołu, mimo straży, widać było głowy ciekawych i słychać było szept nieżyczliwych, półuśmieszki złośliwe.
Taką drogą krzyżową, ze śmiercią w piersi zeszła zwolna do stojącej w ulicy dorożki. Powóz dokoła był