Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

niej przywiązanie. Wypchnięto ją z domu, zaprzeczono zapisu, odarto z własności, na ostatek, gdy to nie pomogło, aby ją oddalić i zmusić do skrycia się gdzieś... oskarżono o... kradzież familijnych klejnotów, które w sposób niewiadomy znikły.
— O kradzież! — zawołał drgnąwszy lord, którego brwi się namarszczyły. — Ją, o kradzież! To infamia! To zbrodnia. To, przepraszam panią, to chyba fałszywe doniesienia.
— Tak jest, niestety — dodała Laura — proszę mieć na względzie, iż ona jest prawdopodobnie córką Cygana i że ten zarzut staje się niejako pochodzeniem uprawdopodobniony.
— Ale dość jest mówić z nią pół kwadransa, dość na nią spojrzeć, aby taką potwarzą być oburzonym.
Lord się zamyślił głęboko.
— Rachuba niecna, okrutna, ale głęboka — dodała Laura. — Nie dowiodą rzeczy niemożliwej, ale plama zostanie. Sierocie, córce cygańskiej, więzienie wypiętnuje na czole stygmat niezmazany. O to im idzie.
— Przepraszam panią, ja myślę, że stygmat odbije się na czołach niegodziwych prześladowców — rzekł lord okazując więcej współczucia, niżby się po jego charakterze można było spodziewać.
— Co pani myślisz począć? — zapytał po przestanku — bo nie wątpię, że nie pozostawisz jej bez obrony?
— Radź mi, hrabio, jeżeli jej życzysz dobrze, radź, proszę.
Lord się zamyślił ponuro.
— Gdyby to było w Anglii — rzekł — potrafiłbym może coś na to. Dosyć by było kaucji do uwolnienia... tu, ja nic nie rozumiem. — Pierwszą jednak rzeczą jest, by co najprędzej uwolniona została. Miarkujesz pani, jaki na wrażliwym umyśle tej istoty wywrze