Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

po drodze uścisnąć. Widząc Lenorę ubraną, stojącą przy łóżku, uderzyła w dłonie i głośno zawołała:
— A! to ślicznie, Lencia zdrowa! A jak tylko wyzdrowieje tak, że doktór pozwoli wychodzić, daję wieczór. Lord się o to doprasza, wszyscy przyjaciele, znajomi i nieznajomi błagają. Lencia będzie miała sukces... kolosalny!
— Droga pani — całując ją w ramię odpowiedziała Cyganka — twe dobre serce może go dla mnie pragnąć; ale gdy sobie pomyślisz trochę, uwolnisz mnie biedną od tej teatralnej ekshibicji nieszczęśliwej ofiary prześladowania. Żebrać współczucia, oklasków, obchodzić triumfy... a! daruj, nie potrafię.
Laura ruszyła ramionami.
— No, no! o tym potem, jeszcze nerwy poruszone, apeluję do uspokojonych, ale się nie wyrzekam. Ciekawość powszechna podbudzona niesłychanie. Każdy widzieć cię, mówić, zbliżyć się pragnie...
— Pani droga! Jak niegdyś pierwszą żyrafę — dodała Lenora — tacy są ludzie! Pierwszy lepszy Rappo lub Pastrana lepiej ode mnie zaspokoiliby tę ciekawość.
— No, więc nie mówmy o tym. Przybyłam tylko mego kochanego kotka pocałować, zobaczyć, co się dzieje, uściskać dobrą siostrę Felicję, spytać, czy czego nie potrzeba, oddać ukłon pełen poszanowania od lorda (między nawiasami wszyscy ci go zazdroszczą) i... uciekam.
Na wspomnienie lorda zarumieniła się Lenora, a pani Laura to postrzegła natychmiast i zanotowała po cichu — ale nie dała poznać po sobie.
Pożegnały się. Przyjaciółka siadła do powozu, zaintrygowana tym rumieńcem i zamyślona dziwnie.
— Że mu się mogła podobać! — myślała — to nic dziwnego, każdemu potrafi głowę zawrócić, niewiele