Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

jest kobiet podobnych, ale z tego nic być nie może! Lord się z nią przecie nie ożeni... chyba morganatycznie. Cóż by powiedziała rodzina, spokrewniona z tylu królami! Ona ani żoną morganatyczną, ani kochanką jego nie będzie, nadto jest dumna, a zdaje się, że lord głowę stracił i ona serce stracić gotowa. Pomagać do tego nie godzi się... biednej dziewczyny spokój i przyszłość zawisły od jej znalezienia się. Już i tak gadają.
Ach! i ten blady kochanek w niewatowanym paltocie, który sypiał pod jej drzwiami... biedaczysko! Szczęście, że się zaczyna uczyć medycyny, mówią, że to miłosne zapały ostudza.
Pani Laura, zanadto już długo poświęciwszy się jednemu przedmiotowi, w tej chwili myślą wybiegła w inną stronę i zapomniała o Lenorze, lordzie, Zbigniewie i niedawnych odwiedzinach. Nieszczęśliwa istota! tyle miała na tej biednej głowie!


Zima zbliżała się ku końcowi. Lenora przychodziła do zdrowia. Siostra Felicja powróciła do klasztoru, pani Laura usiłowała na próżno wciągnąć protegowaną w świat wielki. Wszystkie jej namowy, prośby, gniewy nawet rozbiły się o wolę niezłomną sieroty, która stanowczo oświadczyła, że znajomości swe chce w małym bardzo kółku ograniczyć. Nie dziwacząc i nie dzicząc się bezpotrzebnie — bywała wprawdzie u pani Laury, ale nie inaczej, jak otrzymawszy od niej najuroczystsze zapewnienie, iż nikt przyjęty nie będzie nad tych, na których się obie wprzódy zgodziły.
Zwykle liczba tych wybranych bardzo była ograniczona; należeli do niej czcigodny doktór, prawo