A mimo tego smutku, który krainę obwiewa — jest ona cudownie piękna, swą wdowią żałobą po życiu, którego nie dopuszcza; kraina to pustelnicza, która chce być martwa i musi być niegościnna, boby nie była gniazdem natchnień, pieśni, snów i legend czarownych. Broni się ona oblężona przez człowieka — króluje jej tylko Bóg.
U stóp jej wsie zdają się pokornie leżeć, jak u nóg królowej, i z przestrachem patrzeć na nią. Stamtąd lecą burze, leją się wody, spadają skały, dziś świeci się gór onych sznur, jak korale krasnych, jutro sino i żałobno na niebie szarzeje... i obwiały go mgły, i porwały chmury, utopił się w obłokach — znikł. Co tam się dzieje z tymi szczyty, w tych dolinach, gdy się one zakryją przed oczyma człowieka, Bóg jeden wie. Czasem nie widać ich długo, aż jednego poranku ów całun porwą wichry i wstają Tatry obmyte, jasne, wesołe, jakby z wędrówki do niebios wróciły.
W jednej z tych podtatrzańskich wiosek, które żyją nie z ziemi ostygłej, ale z przemysłu różnego i wędrownej pracy, nad gościńcem, wijącym się obok wyschłego łożyska potoku, który powyrywał pokłady skał jakichś szarych, jakby ręką duchów w mur regularny poukładanych, stał na wzgóreczku drewniany kościołek, zbyt może na tę osadę obszerny, ale też kilku sąsiednim służący za parafię. Obok widać było plebanię z ogródkiem, a nad samą drogą, naprzeciw murowanej figury, w której wyżłobieniu stał posąg Zbawiciela, wznosił się wedle odwiecznego obyczaju szpital dla dziadów i babek kościelnych. Odznaczał go wielki krzyż drewniany u drzwi, a w prawo i w lewo dwa przedwieczne także obrazy mocno wyblakłe. Na jednym z nich artysta wystawił Łazarza na pół nagiego ze związaną głową, któremu rany psy litościwe lizały; na drugim świętego Rocha w pielgrzym-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.