dem przejęta długo, poczuła dreszcze i wstawszy zaczęła się przechadzać około wozu po dolinie. Osłonięta szeroką pasiastą oponą, która w ciężkich fałdach spadała, strojąc jej postać wysmukłą, wydawała się wśród tych istot zdziczałych jak królowa. Ale na twarzy wypiętnowany był smutek niewoli... i doznanego zawodu. Nawykła do innego życia, na próżno z długich pieszczot, nałogów cywilizacji uwolnić się chciała, słabła — czuła się chora. I teraz po krótkiej przechadzce nogi zadrżały, tak że się o wóz oprzeć musiała. Stanęła przy nim zwiesiwszy głowę.
Wóz, który był składem mienia całej gromady, teraz rozproszonej w górach i po osadach okolicznych, stał napakowany wszelkiego rodzaju łupem przemysłu cygańskiego. Oczy jej padły na te węzełki dziwne, odzieże podarte, sprzęty niezrozumiałe, żelastwo bez wartości, łachmany bez barwy. Wśród nich nagle zatrzymało się jej wejrzenie, brew zmarszczyła... przestrach odmalował na twarzy... postrzegła wystający z zawinięcia okrwawionego mały, znany sobie dobrze pugilares. Przed kilku laty ona sama dała go ubogiemu chłopcu, włożywszy weń zasiłek na drogę dla jego matki. Nie mogła go nie poznać, a poznawszy nie sięgnąć poń. Wiedziała wszakże, iż ją stara Cyganka i młody chłopak szpieguje i ze zręcznością instynktową, krwi swej właściwą, zarzucając oponę na ramiona, uchwyciła z bijącym sercem tę zagadkową jakąś, jakby przez Opatrzność przed nią rzuconą pamiątkę dni lepszych. Skąd się ona tu wziąć mogła? Zara gubiła się w domysłach — ale pugilares był niechybnie tym samym. Zsechł tylko i sczerniał obroczony jakby krwią, której się domyśliła na nim raczej, niż ją poznała. Porwawszy go, odstąpiła natychmiast od wozu, niecierpliwa była poznać, co zawiera, ale wieczór już coraz opadał na zie-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/186
Ta strona została uwierzytelniona.