ła się ujęta jak w więzieniu, nie znajdując wyjścia nigdzie, rozbudził się Dżęga i krzyk chłopaka, którego targnął za włosy, aby wstał, oznajmił, że stary był na nogach. Posłyszała go Lenora i Cyganka śpiąca przy wozie; zarżały nawet konie, poznając ten głos pański, którego słuchać były nawykły. Chłopak począł ogień rozpalać machinalnie. Dżęga obejrzał się nie widząc córki i długo szukał jej oczyma, ale nie zawołał. Dostrzegł ją w dali i poszanował może smutek, którego się domyślał.
Napił się wódki z flaszki, którą na powrót wetknął do woza, zapalił fajkę i powoli począł iść ku Lenorze, która się z miejsca ruszyć nie mogła. Już z dala poznał niezwyczajne na jej twarzy wzruszenie i boleść; patrzył na nią idąc, na ostatek, zbliżywszy się, w słońcu legł na trawie, obrócił twarz ogorzałą ku niej i rzekł:
— A co? Żal biedaczce ciepłej izby, cienkich sukni i tamtego życia! Jam o tym wiedział, że tak będzie! Chciałaś pójść za ojcem, otóż masz, coś zyskała, chłodne noce pod gołym niebem na twardej ziemi. A toć jeszcze jeden z tych noclegów, który człowiekowi wspomnieć miło, nie było ani trzaskającego mrozu, ani ulewy, co by do ciała przemoczyła. Ty tego życia nie wytrzymasz, i po co ci się to zdało? Ja to zrozumiałem. Tobie trzeba żyć w pałacu, białym chlebem... i na starość zapracować. Ty pojedziesz z Sandorem Palmy.
Lenora spojrzała na ojca groźnie.
— Ah! — dodał stary — przewrócona głowo; cóż, chcesz, żeby Sandor się wprzódy z tobą ożenił? A na co ci to? Czy go twoje oczy nie mocniej wiążą od głupiej przysięgi, której z nich żaden nie dotrzymuje? Ale z ciebie zrobili chrześcijankę, że teraz nie wiedzieć, jak do rozumu przyprowadzić! Wszystko
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/189
Ta strona została uwierzytelniona.