Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

Zbigniewie, złamały tak biedną dziewczynę, iż postanowiła korzystać z nastręczającej się zręczności do oswobodzenia.
Sandor Palmy, o którym wspomniał Cygan, łatwiejszy był może, niż sądziła, do pokonania, niż ojciec. W czasie pobytu na węgierskiej ziemi u podnóża Karpat wypadkiem spotkali, konno przejeżdżającego majętności swoje, Sandora. Był to młody magnat, wychowany we Francji, od niedawna władający majątkiem, mężczyzna piękny, zdający się wykształconym i mający w sobie coś rycerskiego. Piękna twarz i postawa Lenory zwróciła jego oko, po kilka razy przyjeżdżał do obozu, starał się zbliżyć do niej, ale w obawie, aby nie rozbudzać w nim zbyt żywej namiętności, ukazując mu się z idealniejszej strony, Lenora udawała przed nim prostą Cygankę. Dżęga, wiedząc o bogactwach Palmy, umyślnie go pociągał, powziąwszy myśl sprzedania mu córki. Według jego pojęć był w najzupełniejszym prawie uczynić z nią, co mu się podobało.
Mimo milczącej i smutnej postawy Lenory, która unikała okiem nawet nań rzucić, Palmy po trzeciej czy czwartej bytności w obozie rozgorzał namiętnością dla Cyganki. Chociaż Zara udawała dziką, prostą dziewczynę, zdradzało w niej inny obyczaj wychowanie, ruch, postawa, a nawet białe, delikatne ręce, które Sandor pożerał oczyma. Był on jednym z tych ludzi, co się w rękach kochają. Zakochał się w przypadkiem dojrzanej rączce Lenory. Przyłączyło się do tego młodzieńcze marzenie wychowania tej dzikiej istoty i stworzenia z niej tego ideału wszczepionej cywilizacji na latorośl młodą i silną, jakiej ona sama już nie wydaje. Sandor powiedział sobie, że ją zawiezie do Paryża, że weźmie nauczycieli, że ten diament czarny oszlifuje tak, iżby mógł zdobić królew-