ską koronę. Nie wiedział, nie domyślał się wcale, czym w istocie była Lenora.
Milcząc i patrząc nań, choć dla niego najmniejszego nie powzięła uczucia, Cyganka poznała go instynktem jako szlachetniejszą istotę, zabłąkaną w marzenie. Rachowała więc teraz na niego, iż odzywając się do serca i szlachetności, odzyska swobodę, którą przez miłość dziecięcia straciła.
Posłuszna więc na oko ojcu, poszła ku wozowi, aby się przeodziać. Stara Cyganka pomogła jej skwapliwie, patrząc z rodzajem zazdrości na tę czarodziejską młodości postać, marząc może o jej przyszłości.
Dżęga także przywdział kurtę i przybrał poważną minę kupca, który drogi towar ma na zbyciu.
Było już około południa, gdy wprawne ucho Cygana usłyszało tętent koni i węgierskiego wózka na drożynie, przez wąwóz wiodącej w dolinę. Spojrzał na Lenorę, a spokojna, blada jej twarz snać go upewniła o posłuszeństwie, bo się wpatrzył w szyję wąwozu i córce dał pokój. Echo gór coraz dobitniej przynosiło stukot kół po kamienistej drożynie, stąpanie koni i brzęk uprzęży. Tuman kurzu, pędzonego lekkim wiatrem, ukazał się w szyi między górami, potem rącze konie i wóz, i dwóch jeźdźców na tęgich wierzchowcach. Jeden z nich, wyjechawszy zaledwie z wąwozu, klasnął na konia i w cwał puścił się ku Cyganom, potem czarnego osadził w miejscu i zeskoczył, rzucając mu cugle na szyje. Był to Sandor Palmy.
Młodzieniec był piękny, z oczyma ognistymi, czarnym włosem, zbudowany jak Antinous, a strój opięty narodowy dodawał mu posągowego wdzięku. Na twarzy wszakże znać było może, iż ta gorąca natura Atyllowskiego prawnuka w osłabiającej łaźni stolic europejskich wyssana została; Paryż i Wiedeń zo-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/192
Ta strona została uwierzytelniona.