nim w nadziei, że go nawrócę. Oto w kilku słowach historia moja. Widzisz pan, że po jego czynie dzisiejszym musiałam wszelką utracić nadzieję. Nie mam teraz środka uwolnić się z rąk jego, tylko przechodząc w ręce wasze, ale wy bądźcie szlachetni.
— Pani! — zawołał zapalając się Sandor — życie dam w twej obronie. Nie obwiniaj mnie. Sama piękność twoja mnie pociągnęła, teraz twój los czyni niewolnikiem. Zrobię, co zechcesz.
— Żadnej nie wymagam ofiary, oprócz tej, którą każdy szlachetny człowiek niesie nieszczęśliwej kobiecie. Ten okup, który dasz ojcu, ja ci go mogę powrócić i wrócę. Moja opiekunka zostawiła mi część swojego majątku.
Sandor się oburzył.
— Ale mój cały majątek, jeśli każesz, kładę ci pod stopy, zrobię, co zechcesz.
— Słowo uczciwego człowieka?
— Słowo węgierskiego szlachcica.
— Jestem duszą i sercem Polką — dodała Cyganka. — Dwa narody te związały dzieje i sympatie, jesteśmy siostrą i bratem. Cyganka krwią, Polką jestem duchem, pomóż mi, zaklinam cię.
Sandor się zbliżył, cały rozpromieniony.
— Ale czyż pani wątpisz jeszcze, czyż wątpić możesz?
— Wierzę — odparła Lenora. — Bóg nad nami. Mów z ojcem.
Sandor odwrócił się szybko. Cygan stał nieco opodal, rozmowa była mu niezrozumiała, ale usiłował ją odgadnąć z twarzy, z głosu, z ruchów, i nie zrozumiał nic nad to, że jakaś zgoda nastąpić musiała pomiędzy córką a magnatem. Uśmiechał się radośnie, myśląc z zapału, jaki się na twarzy Sandora malował, korzystać.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/195
Ta strona została uwierzytelniona.