przede wszystkim nie mam siły wejść w ten świat, w którym żyłam na stopie niepodległości i równości, jako służebnica zapłacona.
— To duma, a brak siły moralnej, siły ducha — rzekł surowo lekarz — to uznanie słabości.
— Co chcesz! prawda, alem słaba! — kryjąc oczy ręką, zawołała Lenora — nie mogę. Drugiego dnia wybuchnęłoby ze mnie oburzenie... duch buntowniczy, który we mnie mieszka. Pieszczona, zepsuta, dobrocią na stos się dam zaprowadzić, siłą ani na tron!
Doktór zamilkł.
— Dość — rzekł — tego gadania, pani się męczysz bezpotrzebnie... na dziś egzamin skończony. Od lekarza możesz śmiało przyjąć obiad, który ci przyślę, bo go zapisuję jako receptę.
Zaczerwieniła się Lenora i załamała ręce.
— Na miłość Boga! nie czyń tego, otrujesz mnie — zawołała z ogniem w oczach — ja mam za co kupić kawałek mięsa... nie czyń ze mnie łaską żywionej żebraczki!
— Dobrze! dobrze, nic nie przyślę — pośpiesznie rzekł doktór — ale jeśli znajdę robotę w domu mogącą się odbywać, stosowniejszą dla pani.
— Wymodloną? przez miłosierdzie doktorze! — krzyknęła Lenora.
— Nie proszoną, ale o którą pani się będą prosić. Cóż to znów za szaleństwo! — dodał groźnie.
— Zobaczymy... zobaczymy...
Podała mu rękę, zatrzymała chwilę dłoń doktora, podniosła oczy łzawe i szepnęła:
— Doktorze! upokorzona ucieknę... skryję się... oszczędzaj chorobę duszy mojej, choćbyś ją potępiał. Mów sobie, żem chora i zasługuję na litość i poszanowanie.
Stary nie powiedział słowa, uścisnął jej rękę i wy-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.