dzinami. Czy mogę mieć nadzieję, że ją tu kiedy znajdę?
— Niestety! nie wiem, odmówiła mi — westchnęła Laura.
— Wiesz pani co? — rzekł po namyśle hrabia — nie trzeba zbyt gwałtownie opierać się jej zrazu. Musimy użyć podstępu. Powiedz jej pani, że wcale nie sprzeciwisz się temu postanowieniu zerwania ze światem, ale przecież raz, jeden raz, wieczorem u pani być może, aby swych dawnych znajomych i przyjaciół pożegnać. Ten jeden raz nie odmówi nam bytności swojej. Zbierzemy się w szczupłym gronie może, ale najżyczliwszych, a rachuję na wrażenie tego wieczoru, na serdeczne wyrazy, które usłyszy, że się w postanowieniu zachwieje.
Laura aż uderzyła w ręce z radości.
— Przecudowna myśl! — rzekła — ale mnie musisz, hrabio, autorstwa jej odstąpić, ja ją przysposobię za własną... i... spróbujemy.
Laura była pewna, że tym razem już lord jej da zjeść szczątki obiadu, ale on uśmiechnął się poważnie i odezwał:
— Uczyń pani z myślą moją, co się jej podoba, zredaguj ją genialnie, zmień w czyn, byle ona wpłynęła na zachowanie towarzystwu naszemu osoby, bez której ono osierocone zostanie. Będę oczekiwał na rozkazy pani i niecierpliwie wyglądał tego wieczoru, który o losach naszych rozstrzygnie.
To mówiąc pożegnał nareszcie gospodynię. Stefcia czekała we drzwiach na skinienie, by kazać zupę podać. Obiad był zły. Laura nieszczęśliwa, ale pochwycona kosztem jego rozmowa pełna znaczenia, wyrazy lorda, pod którymi domyślić się godziło mnóstwa rzeczy, pocieszała ją tak dalece, że nawet nie narzekała na swą niedolę. Chciała jak najprędzej powtórzyć Le-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/223
Ta strona została uwierzytelniona.