Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

rotą spod płota wziętą, co prawda... wy należycie do innego świata.
Ukłoniła mu się odchodząc od okna, on stał zły.
— Ja wam wszystko winna, wy mnie nic? A zatem po cóż mnie dręczycie? Powiedzcie, com dłużna i jak mam wypłacić?
— Tym przynajmniej, abyś pani ku nam nienawiści nie miała — rzekł Alfred.
— Tej nie mam wcale... zaręczam, inne uczucie zostawiliście w mym sercu. Uwolnijcież mnie od tortury! Błagam. Czego pan chcesz?
Alfred zmieszał się i nie wiedział już, co mówić.
— Zgody — rzekł.
— Ani kłótni, ani zgody być nie może, gdzie społeczne stanowiska są tak różne, iż stosunku nawet nie dopuszczają.
Położyła rękę na czole, wskazując, że głowa ją paliła, odeszła znów do okna. Alfred stał jeszcze, myślał i zdobył się nareszcie na przemówienie.
— Z powodu pani — rzekł — towarzystwo całe rade, że coś do nas znalazło. Koso poczyna na mnie i na mamę spoglądać. Krążą niedorzeczne plotki. Jeszcze raz powtarzam pani, iż będąc naszej rodzinie winna tyle... obowiązana jesteś.
Lenora zrzuciła z siebie okrycie, jakby ją piekło, i podbiegła ku niemu.
— Com ja wam winna? — zawołała. — Co? żeście mnie jak psa dla zabawki wzięli, wychowali, wypieścili, aby go potem nogą wypchnąć, gdy został niepotrzebny?
Czym was prosiła o to, abyście mi dali wychowanie, nałogi, obyczaje, które dla mego stanu są ciężarem; byście lalkę zrobioną do salonu w balowej jej sukience, z rękami odwykłymi od pracy, wyrzucili na chłód i wicher ulicy! Tak! tak! winnam wam niena-