Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

pobożność godziła z wielu innymi skłonnościami, które do siedmiu grzechów głównych się kwalifikują, o tym tylko wiedział dyrektor sumienia, człowiek wyrozumiały bardzo. Są kompensaty, które wiele grzeszków nawet głównych dozwalają puszczać płazem. Pani Laura w gruncie była dobra, ale tylko dla dobrych i biednych, dla złych zaś i dla nadętych nieubłagana. Tym nie okazywała litości najmniejszej i z zajadłością ich ścigała. Między innymi hrabina Pyza, mama Alfreda, była jej bête noire. O ile kochała nieoszacowaną wojewodzinę, o tyle nienawidziła siostry. Postępowanie z Lenorą było jej dobrze znane, ale o losie sieroty dotąd próżno dowiedzieć się usiłowała. Nikt jej nie umiał powiedzieć nic nad to, że odarta ze wszystkiego w świat gdzieś poszła.
Doktór wczoraj dopiero wpadł na trop tych usposobień i postanowił zręcznie z nich korzystać, ile możności sam się nie mieszając do niczego.
Obrachował tak dobrze godzinę, że zastał panią Laurę w domu, właśnie numerującą fanty na jakąś loterię dobroczynną. Cały stół był zarzucony nimi, a w części dywan i posadzka. Porwała się depcząc haftowane poduszki i patarafki kupami leżące i pobiegła naprzeciw doktora, którego lubiła bardzo.
— O mój Boże, cóż za cud! — zawołała z żywością, której wiek nie mógł poskromić — co za cud! wy u mnie! Czy nie jestem chora!
Chwyciła się za bok, za głowę, poczęła się śmiać i posadziła przez roztargnienie konsyliarza na bębnie dziecinnym, który spadł z wielkim hałasem na ziemię.
— A! przepraszam, siadaj! Co słychać!
— Chyba ja panią o to spytam, bo mnie dochodzą tylko wieści o febrach i reumatyzmach, a to nieciekawe.
— Jak to nieciekawe? — zaśmiała się pani — ależ