Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/80

Ta strona została uwierzytelniona.

przyszłości pani skłonić go do uchwycenia się tego projektu.
Wdowa zakryła oczy chustką.
— Niestety! — wyjęknęła — losy są okrutne. Powiem mu to, ale pozwolisz, szlachetny nasz dobroczyńco, aby mój anioł sam przyszedł jeszcze rady twej zasięgnąć.
— Owszem, proszę o to, bardzo mi będzie miło. Co do pani — dodał konsyliarz — jeśli można zmienić mieszkanie na suche i cieplejsze, a pokarmy starać się, by były posilne, nade wszystko zaś uspokoić się na duszy, nabrać męstwa... otuchy...
— Jestże słaba niewiasta do pokonania gromów losu zdolna? — odparła pani Matuska.
W ten sposób ciągnęła się rozmowa wykrzyknikami, gdy szczęściem anioł Zbigniew nadszedł, a ujrzawszy doktora, nieco zmieszany rzucił się mu za dobroć jego dziękować.
— Zbisiu mój złoty! — biorąc go w objęcia odezwała się pani Matuska — ten mąż, pełen dobroci i wzniosłych uczuć, przyniósł nam promień pociechy, dziękuj mu... i mów z nim, gdyż mnie głębokie wzruszenie nie dozwala; i przebaczy mi konsyliarz, iż ukryć muszę łzy moje przed dnia natrętnego światłem.
To mówiąc i skłoniwszy się nieco, wysunęła się biedna kobieta do drugiego pokoiku. Zbigniew, z synowską czułością całując ją po rękach, odprowadził do drzwi i śpiesznie do doktora powrócił.
— Daruj pan — zawołał — biedna matka moja podrażniona jest, słaba i trudno jej o czymkolwiek mówić bez zbytniego wzruszenia. Jesteśmy biedni — dodał cicho — bardzo biedni. — Załamał ręce.
— I dlatego heroicznego trzeba szukać lekarstwa, aby wyjść z tego położenia — rzekł doktór. — Moją