Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie będziemy malować tej chwili, gdy niespodzianie dwa fortepiany przywieziono przed pałac i Lenora struchlała na ich widok, nie wiedząc, co pocznie z nimi. Szczęściem, doktór czatował poczciwy, aby ją wywieść z kłopotu, i energicznie się zajął pomieszczeniem. Lenora Erarda sprzedać nie mogła, bo to był dar tej matki przybranej, którą kochała teraz jak ubóstwioną istotę, mieszkającą w niebiesiech, po której każda pamiątka była relikwią. Pleyela pozbyła się chętnie i łatwo, a doktór ułatwił przynajęcie drugiego pokoju, w którym go postawiono.
Ten, dla kogo muzyka stała się nałogiem, potrzebą, pokarmem ducha, pojmie pierwszą chwilę rozkoszy, jaką zbliżenie do Erarda napoiło Lenorę. Ale ten śliczny, śpiewny fortepian, niestety, przypomniał jej czasy, których wspomnienie łzami oblać musiała. Z trwogą i poszanowaniem zbliżyła się do niego, nie śmiała dotknąć.. potem uderzyła w klawisze, rozpłakała się, uciekła. Każda z tych melodii, wyuczonych niegdyś, których staruszka z rozrzewnieniem słuchała, uprzytomniała stracone szczęście, żywo przywracała czasy niepowrotne... i rozdzierała serce... trzeba było walczyć z sobą, aby zwyciężyć żałobę przypomnień, a odżyć ich pokarmem. Niejeden dzień upłynął na próbach, łzach i gorączkowych porywach, aż wieczorem nareszcie, przemógłszy się Lenora dała pochwycić potędze muzyki, której była spragniona; płacząc rozogniła się dźwiękami, które dla niej nowy urok miały teraz, po długim odłączeniu, i zapomniawszy o świecie całym poczęła grać namiętnie, szalenie, aż do takiego znużenia, że gdy na ostatek dłoniom drżącym sił zabrakło, rzuciła się złamana na łóżko i nie mogąc sukni zrzucić, przetrwała na nim do rana w marzeniach i gorączkowej ekstazie.
Są organizacje, dla których muzyka, wedle dowcip-