nego wyrażenia francuskiego pisarza, jest najkosztowniejszym z hałasów, ale są inne, posiadające szósty zmysł harmonii, dla których ona pokarmem, ciałem myśli nie mogących się inaczej uprzytomnić, światem całym niedostępnym mowie, nie dającym się odtworzyć barwą ni linią, ni słowem, ni światłem, ni żadnym z języków, którymi mówi stworzenie o niestworzonym... o nieśmiertelnym... Dla tych istot jest równie ona niezbędna do życia w pełni jak słońce, powietrze, jak pieśń, jak chleb, jak idea Boga, jak wiara w nieśmiertelność.
Można ubolewać nad nieczującymi muzyki i pozbawionymi jej zmysłu, można równie boleć nad tymi, co mają jedną więcej potrzebę duszy, jeden więcej serca nałóg... ale się nie godzi szydersko uśmiechać ani z kalectwa jednych, ani z drugich egzaltacji.
Lenora należała do tych nieszczęśliwych, co słuchając pieśni mogą zapomnieć o chlebie. I w pierwszych dniach, mimo walki z ideą obowiązków, mimo planów pracy... robota została zapomniana, igła odrzucona, potrafiła nawet o jutrze nie myśleć...
Grała zapamiętale. Każdy z tych zeszytów znanych, kochanych, był nieprzezwyciężoną pokusą. W chwili takiego upajania się, drugiego, czy trzeciego dnia zapukano tak silnie do drzwi, iż wreszcie pobiegła, usłyszawszy, otworzyć.
Ledwie się one odemknęły, wpadająca jak piorun mała osóbka rzuciła się jej na szyję.
— Lenorka! Droga Lenorka! Moja droga sierotka!
Tak pani Laura witała tę, której największą życia dała osłodę.
— Cóż się z tobą dzieje? Mój Boże... nie mogłam dotąd dopytać schronienia twojego? Czemuś się kryła? Dlaczego nie dałaś mi znać? Nie chciałaś uwierzyć w serce moje! A! za to bym cię połajać powinna.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.