— Pani droga — odpowiedziała zmieszana Perełka — tysiąc się przyczyn składało na to, bym musiała zamknąć się w ciszy i samotności. Smutek, którym się dzielić z nikim nie miałam prawa, zwątpienie o sercach ludzi, moje ubóstwo i duma... i pewien rodzaj rozpaczy.
— A! rozumiem przez połowę — zawołała Laura, już poczynając rozglądać się po pokoju — ta niegodna Pyza, ten Alfredek! ta cała familijka... ich nieprzebaczone postępowanie. Wierz mi jednak, miałaś za sobą wszystkich... oburzeni byliśmy... wszyscy ci życzą dobrze, gotowi podać ręce.
— A ja chciałam własnym tylko przyszłość być winna.
— Tak! tak! ale nie igiełce! ja wszystko wiem — przerwała Laura — co za dziwactwo, tobie zostać szwaczką, kiedy masz w tych rączkach skarby, które dotknięciem palca stworzyć ci łatwo.
— A pani! nadtoś łaskawa.
— Nie! nie! zobaczysz! teraz ja cię nie puszczam, nie dam żyć w kątku! Będziesz, jak byłaś, heroiną naszych salonów, choćby w perkalowej sukience. Ja ci nie pozwolę żywą się zagrzebać... a Pyza pęknie ze złości.
Trudno w istocie zgadnąć, czy zacna pani Laura pomagać chciała sierocie przez miłość dla niej, czy przez nienawiść dla hrabiny. Ona sama analizy tego uczucia zmieszanego z dwóch dokonać by nie potrafiła. To tylko pewna, że najmocniejsze miała postanowienie swymi wpływami naprawić losu omyłkę i przywrócić Lenorze jej stanowisko w towarzystwie.
Wpadła, rozpatrując się ciekawie po kątach, do drugiego pokoiku, zobaczyła roboty porozpoczynane, izdebkę ubogą, ślady życia samotnego i pustelnicze-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.