go, dzbanek z wodą, bułkę chleba i garnuszek od mleka, i fajerkę, na której grzała je sobie Lenora.
— O! tego nie ścierpimy — poczęła wołać gorąco — ty byś się tu głodem zamorzyła, gdy twoje talenta, twoja główka, twoja piękność, twoje wychowanie dają ci wszelką łatwość zdobyć sobie pozycję niezależną i świetną.
— Jak? — spytała Lenora.
— To moja rzecz! Jutro mieć będziesz uczennic, ile zechcesz, staniesz się lwicą... będą się dobijać o ciebie. Ja ci ręczę, ale musisz mnie słuchać.
— Siądź, kochana pani — odezwała się na to Lenora — i posłuchaj mnie z trochą cierpliwości. Ten świat, na który mnie ciągniesz, znam, bom na nim była, bom się wśród niego wychowała. Wiele na nim serc poczciwych, ale zepsutych więcej jeszcze. Co ja zyskam wpraszając się tam, gdzie właściwie prawa nie mam się znajdować? Pozostanę zawsze tam cudzą, zawsze gościem i czuć będę, żem z łaski przyjęta.
— Dlaczego — pośpiesznie zaprzeczyła Laura — w towarzystwie lepszym wychowanie jest wszystkim. Nikt ci pochodzenia za złe mieć nie będzie. Czasy nie po temu. Zresztą wszędzie potrafisz być sobą i na miejscu. Schodząc w te sfery, w których cię jeszcze mniej zrozumieją niż my, na dobrowolne narażasz się męczarnie; z nami możesz być narażona na walkę, ale któraż z nas żyje bez niej? I co znaczy walka, gdzie zwycięstwo pewne.
— Zostaw mnie pani w mojej izdebce — błagała Lenora.
— Zawsze, kiedy zechcesz wrócić do niej i pozostać w niej będziesz mogła — ofuknęła Laura — a dla fantazji ginąć z głodu byłoby niedarowanym samo-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/85
Ta strona została uwierzytelniona.