Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.

raczej usprawiedliwić swą przybraną matkę, na której pamięć spadało podejrzenie słabości śmiesznej lub dziwactwa.
— Stanie się wola Boża — rzekła w duchu — ale dla szczęścia mojego nie będzie żadną zdobyczą powrót do ludzi, między którymi a mną istnieje nieprzebyta nigdy granica. Sierota, Cyganka, lwicą będę dla nich, rodzajem ciekawego zwierzątka, które jak Munito, pomimo że zwierzę, umie rachować i zgaduje dni miesiąca.
Na te rozmysły smętne wszedł Zbigniew, z trwogą młodzieńca, który ubóstwianej istoty próg przestępuje. Biedny chłopak blady był, zmęczony, smutny także. Lenora spojrzała nań ze współczuciem, podała mu rękę i usiłowała przybrać weselszą twarz, aby go wywieść z tego wiekuistego kwilenia, do jakiego był nawykły przy matce.
— Byłeś pan zwiastunem nowej ery dla mnie — zawołała — pan mi dobrym sercem wyprorokowałeś powrót straconego fortepianu, a teraz nawet zwiastuję mu, że dziś jestem wieczorem na świetnej herbacie i... z pustelnicy na wietrznicę się przerabiam.
Zbigniew zbladł, nie uszło to jej oka.
— Dokądże? Kto...
Ale wśród rozpoczętego pytania zamilkł, pomiarkowawszy, iż się wydać może z uczuciem pewnej zazdrości, którego doznał, słysząc o zmianie życia i wyjściu z samotności. Zakochany nie wątpił, iż wszyscy w Lenorze kochać się muszą; gryzł się już tym, że uleci mu w strefy, do których on nie będzie miał przystępu.
Dom pani Laury był dobrze znany w Warszawie, nawet tym, co jak Zbigniew, ani do niego, ani do żadnego nie mieli przystępu. Wiedział on, że się tam najróżnorodniejsze, ale świetne i wybrane groma-