Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

w Anglii nie spotkałem tu nikogo, czyja by rozmowa większą mi sprawiła przyjemność; przepraszam, jeślim znudził... ale gdzież panią spotkać można?
Lenora pobladła, stanęła.
— Rzadko gdzie — rzekła — nie bywam prawie nigdzie. Od śmierci wojewodziny jestem pustelnicą.
Lord się skłonił, tym samym krokiem, którym chodził po salonie, poszedł do gospodyni i siadł przy niej.
— Skądże pani ten fenomen wydobyła? — rzekł bawiąc się rzemykiem, który mu służył za dewizkę od zegarka.
— A prawda, że fenomen! — uszczęśliwiona zawołała Laura. — To moja najdroższa sierotka. A prawda, że śliczna, że miła, że utalentowana?
— Co za takt! Co za przedziwna maniera... jaka powaga — rzekł lord. — Ale godziż się, by osoba tak znakomita, zakopana marniała?
Laura popatrzyła nań z uśmiechem.
— Wystawże sobie, hrabio, że z tą znakomitą, jak ją słusznie zowiesz, osobą hrabina i jej syn obeszli się jak najnielitościwiej po śmierci opiekunki, że ją pozbawili legatu... wypchnęli z domu, choć staruszka ją była zaręczyła z Alfredem. Teraz żyje z pracy rąk...
Lord ruszył ramionami. Wyrwało mu się:
Shoking.
— Żeby nie ja... ale nie chcę się chwalić — dokończyła Laura. — Dowiedziałam się o mieszkaniu, wyrwałam ją gwałtem z niego, przyznam się, żem bardzo rada, iż los sprowadził tu za karę hrabinę, aby była świadkiem jej triumfu.
— Bardzo znakomita osoba! — powtarzał lord — bardzo dystyngowana, mogłaby śmiało na salonach królowej Wiktorii figurować. Dziwne są losy ludzi... a tyle naszych panien... No...