Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

dlarza koni, mimo nocy, kupił piérwszego z brzegu jaki mu się nadarzył, dostał siodło... i puścił się nad ranem w podróż.
Gdy nazajutrz około południa przyszedł Hochwarth odwiedzić Skórskiego, znalazł tylko sługę i tłumoki.
Na zapytanie o pana, odpowiedział pozostały, że wyjechał nocą pośpiesznie, niewiadomo dokąd, a jemu polecił rzeczy odwieźć do Brończéj. — Generał nie zdawał się tém ani zdziwiony, ani bardzo zagniewany. Przyjął wiadomość dość zimno, uśmiechnął się ironicznie, popatrzył na zegarek, zaczął świstać chodząc po pokoju, popatrzył na tłumoki, pogadał ze służącym, rozpytał go o folwark, dom, pola i gospodarstwo w Brończéj, a w ostatku dawszy mu parę złotych na piwo — odszedł.
Daleko więcéj zdziwiony był radca, który dla ceremonii chciał odwiedzić dawnego towarzysza, a przybył post factum, gdy już nawet sługi i tłumoków nie było. Stróż kamienicy, człek poważny i umiejący opowiadać detalicznie historye swych lokatorów, trzymał go pół godziny, opisując jak ten pan drapnął po nocy na piechotę, jak sługa późniéj wyjechał z rzeczami, i jak najpewniéj długów się moc po nich zostać musiało...
— A mnie co do tego? dokończył stróż, nie zgłaszali się do mnie żebym dał znać gdyby fugas chrustas chciał zrobić; — nie dał żaden złamanego szeląga.






Na gościńcu wiodącym z Lublina do Warszawy, w okolicy leśnéj, pod wsią wyciągniętą sznurem nad samą drogą — stała opodal nieco od niéj chatka, którą zdala za pustkę wziąć było można. Niegdyś zajmował ją podobno kowal, i była przy niéj kuźnia tak licha jak ona, aż gdy drugą murowaną postawiono na saméj drodze, około nowéj austeryi, a tamtą ludzie nocami rozerwali na opał — chata została się sama, i parę lat nikt w niéj nie mieszkał.
Ostatni właściciel, wedle zwyczaju, zabrał nawet okna; z dworu, na którego gruncie była wystawiona, posłał nierychło ekonom deski i kazał niemi okna pozabijać, aby pustkę uchować, bo jeszcze na co przydać się mogła. Jakoż po dwu latach zgłosił się do ekonoma człowiek nie młody, na dworaka wyglądający, nie znany w okolicy, który prosił go czyby