rowi się należał czynsz, więc rupiecie pozostałe zabrano i posprzedawano, ale nie było ani na połowę zaległości. Pod barłogiem poruszona była ziemia, gdzie garnuszek pono miał zakopany, w którym pieniądze chował... a Pawlicha nawet o nich nie wiedziała.
Jednego poranku gdy się go tam najmniéj spodziewano, pan Michał Skórski zjawił się w Brończéj, ale do dworu swego nawet nie zajechał, tylko wprost do leśniczego, do gaju, zkąd chłopaka wyprawił aby mu ekonoma sprowadził. A miał starego sługę, co już lat tam przebył ze dwadzieścia, i człowiek był niezły, tylko nie pomierny hulaka. Godzili się pan i sługa, a wzajem sobie wiele wybaczając bardzo się kochali.
Cyrkiewicz zaraz na konia wsiadł i do Leśniczówki pojechał... Lasu w Brończéj było dosyć, i gąszcze a moczary nad rzeką niedostępne, do których mało kto się kiedy dostał. A że wywóz drzewa z téj części lasu był trudny, ocaliło to puszczy kawał piękny i miały czas porosnąć tam sosny, jakich na całą okolicę nie było. Leśniczówka leżała właśnie na kraju tego boru, a była to chata porządniejsza nieco od wiejskich, w któréj na czas letniego myśliwstwa, pan Michał izbę sobie osobną trzymał, bo niekiedy po parę tygodni polował... Teraz mu się ona przydała wielce, choć o łowach nie myślał... Prędzéj niż się go spodziewano przyleciał Cyrkiewicz zdyszany, pojąć nie mogąc dla czego pan zamiast do dworu, wprost się udał na Leśniczówkę; już mu to wielce do myślenia dawało. Na progu spostrzegł Skórskiego, a z twarzy mógł poznać, iż mu się coś stało, nigdy bowiém nawet po chorobie tak staro, wymizerowany i straszny nie wyglądał. Weszli z nim zaraz do pańskiéj izby.
— Słyszysz Cyrkiewicz, rzekł Skórski, na nikogo nie rachuję, a w tobie jednym mam ufność. Myślę że mnie nie zdradzisz...
— Panie! przerwał Cyrkiewicz gorąco, żony ani dzieci nie mam, sam jestem, o nic nie dbam tak dalece... Każ pan co chcesz, choćby głową nałożyć przyszło.
— Głowy w istocie potrzeba, ale nie na to aby nią nałożyć — rzekł Skórski. Jedno waćpanu powiém, mój Cyrkiewicz — gdyby cię pieczono i warzono w smole, mnie tu niéma, nie było i waszmość nie wiész co