Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

— A toć ja wiém że w piekle gorzéć muszę — westchnęła Cześnikówna, ja i tu już początek jego mam na ziemi, i byle on tam był także, bylem mogła patrzéć na jego męczarnie, to mi i piekło osłodzi...
Podniosła głowę śmiejąc się; — szał ją opanowywał.
— Niech się już dobrodziéj nie męczy dla takiéj jak ja grzesznicy — dodała... takiéj duszy jak moja i anieli z błota nie wyciągną... Do nóżek się ścielę... ojca dobrodzieja... Niech będzie pochwalony...
To mówiąc otworzyła drzwi zakrystyi i uciekła...






W Brończéj nie było ani słychu o panu; — z Warszawy przyszły pisma urzędowe, które nazad zwrócono z poświadczeniem urzędu, iż o miejscu pobytu p. Michała Skórskiego nie wiedziano.
Tymczasem Cyrkiewicz z wierzytelnościami jakie na Brończéj miał poszedł do sądów, i umiał tak chodzić około swéj sprawy, że z pomocą Dygowskiego na majątku sekwestr położył, a wieś dostał w administracyą. Przeciągnęło się to nieco. Przysłano z Warszawy w imieniu generała pozew o dług, ale gdy przyszło go mieścić na hipotece, nie było już nań w Brończéj nic oprócz ruchomości, które licytowano za podatki zaległe, a Cyrkiewicz stając do licytacyi wszystko zakupił.
Umocowany generała dał mu znać, że darmo by koszta łożył, bo tu już z próżnego nie było co naléwać.
I znowu przez czas jakiś cicho było.
O panu Skórskim najrozmaitsze chodziły wieści, że uciekł za granicę, że w drodze życie sobie odebrał, że do klasztoru wstąpił, — słowem plótł każdy co kto chciał... a nikt o niczém nie wiedział... Gdy nastała wiosna i początki lata, ekonom objeżdżając lasy spotkał w nich znowu dawniéj już widywaną Cześnikównę. Cała jéj historya była mu dobrze wiadomą.
Właśnie do Leśniczówki, do Skórskiego, z raportem jechał, gdy zboczywszy w las, bo mu się zdało że siekiérę usłyszał, w dziupli starego dębu, w którym Róża obrała sobie oddawna mieszkanie letnie, zobaczył ją wyglądającą z głową kwiatkami upstrzoną. Cześnikówna, która nie dawno do tego schronienia wróciła z leśnéj karczemki, na widok Cyrkiewicza uśmiechnęła się, a on podniósł bat w górę i zakrzyczał:
Tylko ty mi się tu tłucz po lesie, stara wiedźmo! dam ja ci!!