jego długu i obejrzenia wioski. Miał zamiar ją nabyć, domyślając się kondyktu jakim ją okryto... Rachował na to że broniąc wsi, coś mu zapłacić będą musieli. Gdy bryczka pocztowa zatoczyła się w dziedziniec, trawą porosły i zdziczałemi chwastami, Cyrkiewicz stał przed oficyną z fajeczką. Z opisu Skórskiego domyślił się generała, człowiek był bystry i długiego czasu nie potrzebował by wiedziéć jak ma sobie postąpić.
Hochwarth wydobywał się z bryczki....
— Czy pan tu jesteś gospodarzem? zapytał...
— A tak... Cyrkiewicz jestem...
— Bardzo się cieszę, ja generał Hochwarth; domyślasz się waćpan z czém przybywam...
— Z czém to ja wiém, ale zdaje mi się, panie generale, że fatyga daremna. Z próżnego nikt nie naleje...
— Zobaczymy — odezwał się Hochwarth. — Wioska na licytacyi może pójść wyżéj niż się zdaje — a bez sprzedaży jéj się nie obejdzie.
Cyrkiewicz zmilczał. Chciał być grzecznym na wszelki wypadek wziąwszy klucze od zamkniętego domu, bo sam w oficynie z nałogu mieszkał, wprowadził do niéj pana generała.
Pusto tu było, zatęchło i nic od czasu wyjazdu Skórskiego nie zdawało się poruszoném.
— Gdzież się wasz pan, były dziedzic mógł podziać — odezwał się generał, postarałem się o listy gończe za nim. Dotąd go nie odkryto? Jak pan myślisz?
— Nie umiem odgadnąć; — zimno odparł Cyrkiewicz — świat széroki. Któż zresztą wié czy jest przy życiu...
Mówił to tak naturalnie, iż niktby go nie mógł posądzić nawet, że wczoraj z nim rozmawiał.
Przyszła mu właśnie na myśl ta rozmowa i zdałomu się, że właśnie teraz może postąpić wedle życzenia Skórskiego.
— Dla nikogo to — mówił — nie jest smutniejszém jak dla mnie. Utopiłem tu całą moję krwawicę, anim dziedzic, ani dzierżawca, wieczny niepokój... Już gdyby można choć z licytacyi nabyć bardzo bym rad...
— Ale i ja do licytacyi stanę — dodał generał...
— A panu to na co? spytał Cyrkiewicz.
— Wioska mi się podoba. — Polowanie lubię, mówią że są lasy... Pieniądze leżące mam...
Spojrzeli sobie tedy w oczy, Cyrkiewicz uczuł że to był gracz, któ-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.