siach, z których buchała krew. Twarz jéj już trupia powlekała bladość, resztki tylko życia, drganiem ciała się zdradzały. Oczy zeszklone nie widziały już nic... usta przestawały się poruszać, skrzywione ostatnim uśmiechem... Trafiona w serce — skonała natychmiast.
Hochwarth zbliżył się o krok do Skórskiego.
— Pozwolisz mi, szanowny panie, rzekł z krwią zimną, abym się zapewnił iż znowu mi nie zbieżysz i nie zmusisz do szukania cię po świecie...
Skórski nie odpowiedział ani słowa. Oczy jego padły na trupa leżącego przed chatą i oderwać się od niego nie potrafiły. — Hochwarth mógł się zbliżyć, w silne dłonie ująć jego ręce i skrępować mu je z tyłu... zamknął potém drzwi na rygiel i zajął się szukaniem sznurów i odzieży dla więźnia... który nie myślał się bronić. Cała ta scena odbywała się w złowrogiém milczeniu. — Słychać tylko było nawoływanie i płacz gospodyni wylękłéj, która nie mogła pojąć co się stało. Związawszy Skórskiego, Hochwarth popchnął go ku drzwiom, które odryglował, odzywając się głosem żołnierskim.
— Naprzód! marsz...
Właśnie wychodzili ze drzwi, gdy tentent konia dał się słyszéć i Cyrkiewicz wpadł na podwórko... niemal na trupa Cześnikównéj. Spojrzał na swego pana, którego prowadził generał, na leżącą Różę, i w piérwszéj chwili jakiegoś nierozważnego strachu, zawrócił konia i uszedł.
Są wypadki w życiu ludzi, które najzatwardzialsze serca poruszają i wstrząsają całym dusznym organizmem, choćby długiemi wyrobionym laty. Jak przesilenia w chorobie sprowadzają one zmianę usposobień, otwierają życie nowe i zmuszają zerwać z przeszłością.
Taką kryzys w życiu Skórskiego był ów ranek, w którym na pół przytomny, ledwie rozbudzony, strachem i gniewem przejęty porwał strzelbę i zabił Cześnikównę...
Gdy wychodzili z chaty razem z generałem, a obok trupa przechodzić nieuchronnie było potrzeba, bo tamtędy wiodła ścieżka, Skórski targnął się i stanął nad nim niemy. Patrzył długo na twarz nieszczęśliwéj, na wytoczoną jéj krew, która kałużą stała koło niéj i Hochwarth musiał go w końcu popchnąć aby zmusić do dalszego pochodu... Ze spu-