— A nie pytałaś co to za jedna? jeszcze trwożliwszym głosem dodała kobieta...
— Owszem, proszę pani... pytałam... ale mi nikt prawie nic powiedziéć nie umiał, oprócz że obłąkana, że się po lasach włóczy, a czasem się zapija. Nikt jéj tu nie zna... Mówili mi że się Cześnikówną nazywa... i...
Nie mogła reszty dopowiedziéć służąca, gdyż w téj chwili jéj pani znowu się źle zrobiło, załamała białe ręce konwulsyjnie i padła na poduszkę. Służąca dostawszy flaszeczkę z solami, trzeźwić ją zaczęła przestraszona...
Były to jednak mdłości przechodzące, gdyż wprędce podźwignęła się kobieta i trąc skronie — zawołała jakby się tłumacząc...
— Powietrze w téj izbie okropne!.. Umilkła, spuściła oczy...
— Mówiłaś zdaje mi się, że ją nazywają Cześnikówną?..
— Tak jest — podchwyciła sługa, sądząc że panią rozerwie opowiadaniem — a ona sama słyszę nazywa siebie czasem — panną Różą...
Oczy słuchającéj błysnęły... Nie chcąc już więcéj wiedziéć, pochyliła się na poduszkę...
Sługa wcale stanu tego zrozumiéć nie mogła...
— Coby to pani zrobić? — spytała.
— Ale nic, moja Bogucka — nic — to przejdzie... wiesz że ja miewam takie mdłości. Wczoraj już czułam się niezdrową. Potrzeba mi spoczynku...
— Możebyśmy zanocowali... ale tu ta wrzawa targowa,... pewnie do późnéj nocy ludzie pić będą... Pani zdawała się wahać i walczyć z sobą, i nieodpowiedziała prędko...
— Moja Bogucka — odezwała się cicho... nie patrząc na nią — pójdź, proszę, i zobacz co się stało z tą nieszczęśliwą... Z myśli mi wyjść nie może — okropne na mnie zrobiła wrażenie... Powiadasz, że tam jakiś ubogi szlachcic się nią zaopiekował... pójdź proszę i daj mu dla niéj... od siebie... Zaczęła szukać woreczka...
— Daj... ile zechce — dodała;... a może jaką suknię, okrycie... Trzeba jéj pomódz...
— Ale ona to przepije...
Pani drgnęła usłyszawszy to...
— Co nam do tego — odezwała się głosem słabym... Pijąc, zapomni że jest nieszczęśliwą... albo ją wódka dobije... prędzéj skończy...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.