Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

dziewać, przewidziéć, że ja będę wyznaczoną dla ocalenia jéj dziecięcia od nędzy i siéroctwa!
A! to nie pojęte! za to nie wiém jak Bogu dziękować...
— Idź pan — zawołała — dziś nie mogę mówić więcéj, przyjdź jutro, nie przychodź wcale, uczyń jak mu się podoba... ale teraz, błagam go, proszę, zostaw mnie w spokoju...
Skórski skłonił się, chciał zdaje się prosić o coś jeszcze, ale nie śmiał i zbliżył się ku drzwiom. W tém panna Teresa zawołała go. Porwała się nagle jakąś myślą poruszona, z gorączką sobie właściwą, chwyciła papiér, pióro, kałamarz:
— Pisz pan, zawołała — pisz pan zeznanie, że Lizka jest jego córką, i na czém to przekonanie opiérasz, — ja potrzebuję tego świadectwa.
Skórski się nieco zawahał.
— Pani nie możesz tego papiéru pokazywać nikomu...
— Nie zdradziłam i niewydałam nikogo w życiu — nie narażę i was na niebezpieczeństwo — pisz pan — to mi potrzebne...
I stojąc nad nim nagliła go...
Skórski ulegając żądaniu, po namyśle usiadł do pisania.
— Jabym chciał choć widziéć ją, — rzekł cicho.
— Nie dziś! odparła stanowczo Teresa — dziś nie — żegnam pana! To mówiąc chwyciła już papiér, przycisnęła bibułą, złożyła go szybko i za gors schowała...
Skórski wyszedł zwolna. Artystka poczęła się gorączkowo przechadzać po pokoju... klękła potém u kanapy ze złożonemi rękami i zaczęła się modlić. Dramat, który zwykła była odegrywać na scenie, wkraczał w jéj własne życie. Doznawała uczucia jakiegoś egzaltującego, podnoszącego ducha, którego najwznioślejsza poezya uczynić na niéj nigdy nie mogła. Serce jéj biło, łzy się lały z oczów, była szczęśliwą i biédną razem. Jeszcze téj modlitwy nie dokończyła, gdy do drzwi od pokojów, które była zamknęła, dobijać się zaczęto. Za niemi słychać było świéży głos Lizki, wołający na nią słodkiem imieniem matki.
— Mamo, mamo, czego się mama zamknęła? to ja! to twoja Lizka! proszę otworzyć! proszę otworzyć!
Porwała się Teresa, otworzyła i wchodzącą Lizkę porwała w objęcia, ściskając namiętnie. Dziecię oddało jéj ten uścisk z weselem, z uśmiechem, z pieszczotą, chociaż go zrozumiéć nie mogło. Panna Teresa usiadła tuląc ją do siebie i nie mówiąc jeszcze słowa...