Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mnie się zdaje przeciwnie — odpowiedziała Teresa, gdybyś nawet była taką jaką ci się podobało odmalować, Bóg mógłby cud uczynić, aby cię nawrócić... Cierpiałaś nadto...
— Tak — to przechodziło siły moje — mówiła Natalia. Wierz mi, były chwile gdym ze łzami u ołtarza prosiła Boga aby mi wziął życie, lub ujął brzemienia. Lecz czyż głos taki jak mój idzie do nieba?
— Wierz tylko w cuda — stanie się! zawołała Teresa — a! ja wierzę w cuda na ziemi! jam ich doświadczyła.
Z za łez spojrzała generałowa.
— Nie widzę ich w życiu twojém — rzekła niedowierzająco...
Teresa nie odpowiedziała nic.
— Więc Skórski uciekł? zapytała obojętnie.
— Znalazł zapewne przyjaciół co mu do ujścia z rąk sprawiedliwości dopomogli — a! niechby sobie żył — byleby przyszedł nań kiedy żal i skrucha i wyznanie prawdy.
— Ty jednak dziwna jesteś — przerwała siadając przy niéj Teresa. Chcesz wieści o tém dziecięciu, lecz nawet gdybyś je jakim wypadkiem odzyskała — cóżbyś uczyniła? Wydaneby było na łup mściwemu generałowi! Byłożby ono bezpieczném? Znasz człowieka — nie musiałabyś drzéć co chwila o los dziecka.
Dreszcz przebiegł po Natalii, która poruszyła się cała i obejrzała z przestrachem.
— A! tak jest — ale jabym je skryła od niego... mogłabym choć ukradkiem widziéć je niekiedy — coś dlań obmyśléć, czuwać nad niem... Miałabym nadzieję, choć kiedyś — może zbliżyć się do niéj lub oddać ją w ręce co by ją otuliły od niebezpieczeństwa... Pomyśl! Rzucona w świat, bez opieki może... jaki los ją czeka... srom, nędza...
Zakryła sobie oczy.
— Talko droga, uspokój się — obejmując ją odezwała się Teresa. Gdybyś nie była tak poruszoną mogłabym ci może coś pocieszającego powiedziéć.
— Mnie? pocieszającego? jestże coby mnie mogło pocieszyć?
Spojrzały sobie w oczy...
— Wiém coś wypadkiem o losie tego Skórskiego. Mówiła namyślając się artystka. Przyjaciel profesora ...ski (zmyśliła nazwisko) jest dawnym towarzyszem i przyjacielem Skórskiego. Dziś rano mówił mi właśnie.