Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.


Gdy nazajutrz wszedł znowu Skórski do mieszkania panny Teresy znalazł ją samą i zupełnie spokojną, siedzącą z książką w fotelu. Przygotowana była całkowicie na jego przyjęcie. Dnia tego Michał wydał się jéj jeszcze straszliwiéj wybladłym, znędzniałym i upadłym. Po ubraniu włożoném bezmyślnie znać było bezprzytomność i zaprzątnienie jakieś a zaniedbanie... Włosy w nieładzie, osowiałe oczy blade, drżenie febryczne, niepokój i obawa najmniejszego szelestu, stan jego ducha malowały.
Chytry i przebiegły wyraz twarzy, ustąpił nowemu, osowiałemu zimną zrezygnowaną rozpaczą, któréj pozostała tylko obawa cielesna nieuchronnéj męczarni. Im więcéj panią siebie i chłodniejszą występowała panna Teresa, tém zdawał się w obec niéj czuć więcéj upokorzonym i słabszym. Widać było że mało mu pozostawało nadziei, wyswobodzeniu dziś tego, czego wczoraj uprosić nie mógł.
— Przychodzę, odezwał się głosem słabym — i mam nadzieję.
— Muszę panu wszelką odebrać — przerwała poważnie artystka — ale natomiast dać panu tę pocieszającą pewność, że dziecię pozbawione ojca — miéć będzie troskliwą we mnie matkę, jaką byłam dotąd — że ich miéć będzie dwie, bo oko drugiéj matki ze krwi także nad niém czuwać będzie...
— Jakto? zapytał nagle Skórski — generał by je zabił.
— Generał wcale wiedziéć o tém ani potrzebuje, ani będzie — mówiła Teresa, o to pan być możesz spokojnym.
— Ale pani nie powinnaś mnie i dziecka zdradzać, oparł się ożywiając Skórski — to się nie godzi! Pani nie znasz człowieka.
— Znam wszystko — i mogę panu zaręczyć.
— Nie — ja się na to nie zgadzam! Generałowa nie powinna wiedziéć, mogłaby się z tém wydać — Hochwarth gotów na wszystko, aby się pozbyć nienawistnego dziecka... Ja nie mogę pozwolić, ja się narażę sam, ale ją wyratuję.
— Mój panie, odezwała się zimno Teresa, na którą oddziałały rozmowy z generałową — byłeś pan tak mało ojcem tego dziecięcia, tak długo było ci ono obojętném, zawadą — że mi trudno w tę nagle rozbudzoną czułość uwierzyć. Zostaw pan mnie troskę o los dziecka i bądź spokojnym.
Skórski się zmieszał.
— Wymówka słuszna — rzekł chmurno — ale dziś ja innym je-