Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

sposobem... Czy mnie myśli porwać! A! niedoczekanie... Już tego było dosyć — ja sobie swobodną być chcę... Do lasu czas... do lasu!
Żwawo porwała oburącz za drąg od wózka, podniosła się i skoczyła z siłą i zręcznością, któréjby się po niéj spodziewać nie było można.
W tym skoku ostatnie z jéj włosów łatocie na ziemię upadły, prędko schyliła się zbierać; — lecz zobaczywszy je zwiędłe, odrzuciła daleko z gniewem.
— W lesie znajdę inne... a to już tylko śmiecie... Ustroję się i będę śpiewała... tam mi wszystko wolno! Wilcy wyją, a ja śpiewam jakby jedną pieśń...
Panna Bogucka osłupiała patrząc i słuchając; szlachcic także. Spojrzała na nich.
— Co wy się mnie przypatrujecie!.. Cześnikówna jestem... a co? nikt mnie nie poznaje, takiem wyładniała... Róża! Różyczka! ale z niéj liście opadły... Nagle zbliżyła się do szlachcica, kładnąc mu rękę na ramieniu.
— Kieliszeczek wódki! hę! bo już nie mam grosza.
— A dosyć już tego! dosyć — rzekł szlachcic surowo — obraza Boża...
— Obraza Boża! ale! zmieszana odezwała się obłąkana — niby to pan Bóg taki nielitościwy, jak wy, żeby się zaraz obrażał, kiedy chory się napije, a jam chora! dalipan!
— Ludzie się z was śmieją — mruknął szlachcic.
— A ja z nich... — dygając, odparła Cześnikówna. A no! niech się śmieją! na zdrowie. Ot to mi wielki strach!.. Cha! cha!
Stali w cieniu; — wiatr wiosenny pociągał od łąk; wiatr chłodnawy, — wstrząsła się kobiéta biédna i ścisnęła ręce. Bogucka wzruszona, szybko zdjęła z ramion chustkę ciepłą, i rzuciła ją na ramiona ubogiéj; — ta zrazu stała zdumiona, i przypatrywała się ciekawie swojemu nowemu okryciu. Nie podziękowawszy nawet Boguckiéj i nie rzuciwszy okiem na nią, wciąż dotykała palcami i oglądała się po chustce; — zaczęła się obwijać i układać. Spoważniała nagle, — wyprostowała się.
Bóg zapłać! — mruknęła, nie patrząc. — Bywajcie zdrowi... Czas do lasu... już bociany przyleciały dawno, a ja do mojego gniazda nie powróciłam... Co oni na to powiedzą! Trzeba spieszyć, bo tam może gospodarstwo czeka. Do nóg upadam!
Dygnęła.