I znowu płacz przerwał jéj mowę.
— Nie będę pytał o nic — rzekł stary — mówmy o niéj; — teraz już, gdyś przyznała się do niéj, masz prawo wiedziéć tyle ile ja wiem...
Słyszałaś jego nazwisko? — dodał ciszéj — o ścianę tam czeka u wikarego i nie wątpię że przyszedł jak zawsze szukać u mnie rady przeciwko niéj... Ona mu nie daje chwili spocząć... ona się na nim mści, ona dla niego tu jest do dziś dnia. — Pragnienie zemsty trzyma ją przy życiu. — Skórski chciał się wyprzedać i wynieść z okolicy, probował się gdzieindziéj osiedlić, ścigała go, znalazła, nie dała mu spoczynku... Wié on dobrze iż gdyby chciał się żenić, pójdzie do jego narzeczonéj, znajdzie się u ołtarza w czasie ślubu... Wysechł i wynędzniał prześladowany tyle lat... spotyka ją wszędzie, nie śmie z domu ruszyć nogą. — Czasem jakby na umyślnie zniknie ażeby go ośmielić do pokazania się na świecie... ale zaledwie wyjdzie, spotyka ją na swéj drodze, wszędzie z groźbą i śmiechem... Pod oknami jego domu krąży nocami... słyszy jéj głos za ogrodem... czeka nań w lesie... czyha na gościńcach...
W milczeniu słuchała z załamanemi rękami nieznajoma tego opowiadania... Gdyby nie zmrok, mógłby był proboszcz dojrzéć jéj źrenice już z łez obeschłe... i pałające ogniem dzikim... Zdawała się dzielić i rozumiéć te uczucia siostry..
— Ona jest obłąkaną, mówił proboszcz, gdy go nie widzi; ale odzyskuje przytomność zobaczywszy nieprzyjaciela... Z niezmierną bystrością umié go śledzić, z przebiegłością prześladuje... złamała mu życie.
— A on? — odezwała się nagłe wybuchając kobiéta — nie zasłużył że on na to... ten człowiek bez serca i sumienia... A! ojcze — nie budź we mnie zastygłych uczuć, — znajdą się one téż same co w niéj, choć je czas i oddalenie przysypały popiołami — brzydzę się tym człowiekiem, nienawidzę go...
— A odpuść nam nasze winy jako i my je odpuszczamy naszym winowajcom — przerwał spokojnie proboszcz. Bogu zostawcie sąd i zemstę... Człowiek ten odpokutował za grzechy.
— Nigdy dosyć! nie! on nie mógł pokutować, bo w tém sercu skruchy nie było... Ja go znam z tamtych czasów młodości, znam go z innych i późniejszych rozgłosu — i dziwuję się tylko jednéj rzeczy, że się dotąd wahał pozbyć tak swojéj ofiary, jak, jak...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.