przy sobie, grzeczną z nim wstępną rozpoczynając rozmowę. — Był to egzamin wstępny. Piękna pani umiała — bawiąc gościa, badać go niepostrzeżenie. W kilku zręcznych zwrotach dowiedziała się zaraz, że miał majątek w okolicach nadleśnych, że nie był żonatym, że dla braku zajęcia jakiś czas chciał mieszkać w Warszawie... Sposobami sobie tylko wiadomemi, wyprobowała nieco charakter, ukształcenie, serce, humor — i znalazła że Skórski nie będąc salonu ozdobą, może w nim być wcale pożytecznym sprzętem.....
Udało jéj się zręcznie wśród tego egzaminu zaprezentować go kilku osobom, a gdy nadeszli nowi goście, mogła już własnym siłom zostawić p. Skórskiego... Nie był to człowiek salonowy, znać na nim było długie zadawnienie, rodzaj rdzy, która pada na odwykłych od towarzystwa — ale umiał sobie przypomniéć swój dawny pobyt na świecie, i choć formy miał nieco przestarzałe — nie raził w salonie. Czyniło go to oryginalnym.
Panna Olimpia, osoba lat trzydziestu i kilku, niegdyś bardzo piękna, dziwnym składem okoliczności przywiędła w stanie dziewiczym, rozpoczęła była zajmującą rozmowę z panem Michałem o Hrubieszowskich, Chełmskich i Lubelskich stronach, gdzie miała krewnych i znajomych, — gdy w salonie ruch jakiś dał się uczuć, gospodyni wstała z kanapy, mężczyzni się rozstąpili i kobiéta średnich lat, nosząca na warzy ślady niezwykłéj piękności, majestatycznéj i zręcznéj postawy, ubrana niezmiernie wykwintnie — ukazała się idąc od progu...
Oczy pana Skórskiego skierowały się ku niéj machinalnie; w téjże chwili jakimś wypadkiem wchodząca spojrzała w tę stronę i spotkała się z jego wzrokiem... Skórski, który miał odpowiedziéć pannie Olimpii, z ustami otwartemi skamieniał... Bladość pokryła twarz jego, rzucił się w krześle jakby chciał uciec, i nim zdołał opanować się i do spokoju wrócić, postrzegli wszyscy iż drżał i zmięszał się — jakby na widok widma lub przerażającéj mary.
Kobiéta wchodząca zatrzymała się na mgnienie oka, zbladła także, lecz znać nawykła do panowania nad sobą, umiała wytłumaczyć ruch niby zaplątaną suknią, którą poprawiła, — i choć twarz jéj nieco była zmienioną, nie oglądając się już na nikogo, zasiadła dosyć swobodnie przy gospodyni...
Miejsce które zajęła tak blizkie Skórskiego, iż słyszał szelest grubéj, jedwabnéj sukni przy siadaniu. Panna Olimpia z nadzwyczaj-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.