ną ciekawością wpatrywała się w niego, siedział nie śmiejąc oczu podnieść... zdrętwiały... Odpowiedź — którą został dłużnym, razem z pytaniem zapomnianą znać została. Powtórzyła ją napróżno panna Olimpia, Skórski nie słyszał... Rozbudził się dopiéro po chwili i uczuł potrzebę wytłumaczenia się tém, że przed kilką miesiącami miał straszny przypadek, że spadł z konia — i od tego czasu cierpi gwałtowne bóle, które nagle przychodzą i przechodzą.
Czy panna Olimpia zadowolniła się tém, nie wiémy; to pewna, że go już więcéj nie zabawiała rozmową i po chwili wysunęła się — a Skórski także wstał i w tłum się wmięszał co predzéj...
Przybyła pani prowadziła rozmowę z gospodynią, co nie przeszkadzało jéj razy kilka rzucić okiem po salonie, jakby szukała znikłego Skórskiego. Zwolna lekki rumieniec na twarz jéj powrócił, i niktby się nie był domyślił, że ją ten człowiek mógł obchodzić.
Skórski tymczasem cofnął się pod opiekę radcy, który stał jakoś osamotniony, tylko co dokończywszy pobieżnéj rozmowy z panią Cymińską, wdową, którą go prześladowano. Osoba była nie młoda, otyła, nie ładna ale majętna. Ludzie pletli, że się koniecznie za radcę, dla tytułu, wydać chciała.
Skórski przystąpił do niego, ujął pod rękę i poprowadził do okna.
— Mój radco — rzekł głosem w którym jakieś wzruszenie czuć było — kto jest ta pani, która teraz weszła, siedząca obok gospodyni na kanapie.
Radca przyłożył szkiełko do oka.
— Ta w koronkach, z wstążką pąsową we włosach — zapytał.
— Tak jest.. tak; drżąco odparł Skórski.
— A to pani generałowa Hochwarth...
— Generałowa?...
— Tak jest; mąż jéj służył podobno w wojsku pruskiém — nie wiém: potém na wschodzie...
— Niéma go tu?..
— Nie postrzegam, odparł radca.
— Któż to jest? — dodał Skórski
— Mówiłem ci, generałowa Hochwarth.
— A z domu? — zapytał przybyły.
— No, nie wiém, mógłbym odpowiedziéć jak Rzewuski, dodał
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.