Postąpiła krokiem; żebraczka posłuszna puściła jéj suknią, cofnęła się, otarła oczy, ujęła swój kij upadły na ziemię, i zwolna za nią się powlokła. We drzwiach obejrzała się jeszcze generałowa, dając jéj znak oczyma aby szła za nią. Biegła prędko zrazu, ale wypadłszy w ulicę, gdy ją owiało powietrze, musiała się wstrzymać trochę, aby go do piersi zciśniętych zaczerpnąć.
Żebraczka stała w pewném oddaleniu za nią...
Po chwili spoczynku, generałowa, zasłoniwszy twarz zupełnie, otuliwszy się okryciem, skierowała się na Podwale. Kilka razy oglądała się nieznacznie, aby obaczyć czy żebraczka idzie za nią — widziała ją idącą zawsze w tém samém oddaleniu. Tak doszły obie do bramy jednego domu, w któréj nie było nikogo. U wschodów stanęła generałowa, ledwie się na nogach mogąc utrzymać, i czekała. Żebraczka weszła.
— Różo — zawołała do niéj szybko, zebrawszysię na męztwo generałowa, stój tu i czekaj aż przyślę po ciebie. Nie mogę przyjąć cię w moim domu... Mąż mójby cię zobaczył... on nic nie wié — niemogę, tu mieszka przyjaciółka lat dziecinnych... muszę jéj powiedziéć, poprosić, oznajmić... przyślę po ciebie... Zatrzymaj się chwilę...
Odwróciła się, wymówiwszy te wyrazy szybko... Żebraczka wysłuchała ich niema i padła na piérwszym stopniu, głowę złożywszy na wyższym, znużona i osłabła...
Dzwonek dał się słyszéć na piérwszém piętrze, otwarły się drzwi: — kobiéta średnich lat, niegdyś piękna, któréj płeć zjadły jakieś kosmetyki, żółta, blada, ale twarzy ożywionéj i wesołéj, ubrana na wpół dziwacznie bardzo, sama wyjrzała i zobaczywszy nadchodzącą, krzyknęła.
— A! to ty! sługi nie mam! wystaw sobie probuję tego nieszczęsnego stroju, który ma być wschodni! Znajdujesz mnie jakby gotującą się na maskaradę... Gdy to mówiła, mała, może dwunastoletnia, dzieweczka, jak anioł śliczna, z rozpuszczonemi włosami blond na białe ramiona, z okrzykiem przypadła do Natalii.
Pokój, którego drzwi się otwarły, przedstawiał obraz dziwnego nieładu. Po krzesłach i kanapach leżały różnokolorowe jakieś części ubrania... Na stole mnóstwo rysunków i książek. Wśród nich na drewnianéj głowie przepyszna peruka upudrowana, zdawała się do włożenia przygotowaną.
Kobiéta, która drzwi otwarła, z wesołą twarzą uśmiechem i szczebiotaniem, dziéwczę, które z radością wybiegło naprzeciw generałowéj,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/56
Ta strona została uwierzytelniona.