— Jam się męczyła tylko! — odparła cicho generałowa...
— Aleś rozum miała... Ja mój wrzuciłam do studni. Kat mi po nim, aby mnie nieustannie swędził; — nie było już czego szczędzić... to się żyło... aby prędzéj do końca... O nieraz, jak w głowie zaszumiało błyskawicami i wszystko się poplątało, myślałam: będzie koniec... już się téż nie zbudzę. Chłodny ranek bólem wyrwał ze snu i trzeba było iść daléj, a męczyć się znowu...
— Dokończ-że życia inaczéj — odezwała się z litością Natalia — choć ukradkiem od męża znajdę grosz na twoje utrzymanie. Spocznij — ty się na nim nie pomścisz... zostaw to mnie...
— Dosyć by mnie widział że za nim chodzę w tych łachmanach — przerwała Róża — to dosyć... Przywlekłam się tu za nim... będę mu stać u progu, wypędzę go ztąd...
— Nie — zawołała Natalia — niech zostanie — na mnie koléj — daj mi go — ja lepiéj potrafię...
Mówiąc to wstała cała drżąca i obie zdawały się jedném uczuciem oddychać.
— Ot tak, to ja Natalkę lubię... rozśmiała się żebraczka, czuję żeśmy rodzone... Już tylko ty dokończ com ja poczęła, a o mnie się nie frasuj. Pójdę w las... albo głód dobije, albo wilcy zjedzą, albo mróz duszę wyciśnie...
Potrzęsła głową.
— A co powiész — odezwała się ze śmiechem dzikim — wilcy starych kości nie chcą ogryzać. Razem się z niemi nocą spotkała... Sześciu ich stało... oczy im się świeciły jak węgle... Nie było co robić? wzięłam się w boki i poczęłam śpiéwać i tańcować? Patrzyli na mnie oczyma krwawemi patrzyli... potém zawył jeden, drugi i wyjąc w las uciekli... Już się ich teraz nie boję...
Mówiąc otarła usta ręką... obejrzała się do koła, oczyma czegoś szukając...
— Nie jadłam dwa dni, a nie piłam od wczoraj, rzekła cicho — ostatnie trzy grosze poszły juści na wódkę nie na chléb... Chlébaby było za mało, a wódki starczyło głodnéj na upicie...
Generałowa usłyszawszy to pobiegła do drzwi gospodyni i zapukała do nich, poszeptały z sobą w progu. Róża oczyma chciwemi ścigała wszystkie siostry ruchy, a gdy zobaczyła w jéj ręku talerze i chléb... podniosła się nieco...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.